Według prokuratury medycy są winni „niedbalstwa”. Przed sądem staną 66-letni lekarz Krzysztof B., który przeprowadzał operację usunięcia nerki i asystująca przy zabiegu 36-letnia pielęgniarka Aleksandra Z.
Początki sprawy sięgają 2017 r. U pacjenta, który zgłosił się wówczas do szpitala w Rzeszowie, badania potwierdziły guza lewej nerki. Wyznaczono mu termin operacji, ale on postanowił skonsultować się jeszcze z poleconym specjalistą z Lublina - Krzysztofem B.
Bardzo długa rekonwalescencja
Po prywatnej wizycie lekarz zaproponował operację w SPSK nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Zabieg przeprowadzono 23 października 2017 r. Krzysztof B. zapewniał później pacjenta, że wszystko „poszło gładko” i nie ma żadnych komplikacji. Pacjent wyszedł ze szpitala dopiero po 10 dniach z powodu utrzymującej się gorączki.
Wrócił do pracy zawodowej, był jednak słaby, a w kolejnych miesiącach skarżył się na ból w okolicach kręgosłupa. Zgłosił się na kontrolę do jednej z poradni w Rzeszowie.
W marcu 2018 r. badanie USG wykazało ciało obce i ropień. Mężczyzna został skierowany do szpitala. W Rzeszowie przeprowadzono operację, podczas której lekarze usunęli chustę z jamy brzusznej o wymiarach 40 na 40 cm i otaczający ją ropień. Cały zabieg został nagrany. Szpital zawiadomił o sprawie prokuraturę.
Biegli: To wina medyków
W sprawie powołano biegłych z Zakładu Medycy Sądowej w Łodzi. Ocenili oni, że samą operację usunięcia nerki przeprowadzono prawidłowo. Po zabiegu lekarze nie dociekali jednak przyczyn utrzymującej się gorączki. Nie badali również dlaczego pacjent skarży się na ból pleców. Uznali, że to normalne po operacji i podawali mężczyźnie leki przeciwbólowe. Nie zlecili żadnych badań obrazowych.
Nie było to obligatoryjne, ale biegli uznali, że personel PSK4 podczas zabiegu działał niewłaściwie. Materiały operacyjne powinny być zliczane na bieżąco przez instrumentariuszkę. Lekarz powinien natomiast dokładnie sprawdzić pole operacyjne. Dopiero jeśli oboje zgodnie ustalą, że niczego nie brakuje, można zakończyć operację. Według prokuratury, podczas operacji pacjenta doszło do „niedbalstwa”. Odpowiedzialnością za pozostawienie chusty obciążono lekarza - Krzysztofa B. oraz pielęgniarkę Aleksandrę Z.
To nie moja chusta
Pielęgniarka nie przyznała się do zarzutów i odmówiła składania wyjaśnień. Krzysztof B. również nie przyznał się do winy. W swoich wyjaśnieniach kwestionował, że chusta wydobyta z ciała pokrzywdzonego pochodziła z lubelskiego szpitala. Śledczy ustalili jednak, że mężczyzna nie przechodził żadnych operacji, poza usunięciem nerki.
Lekarz kwestionował również wiarygodność nagrania wykonanego w szpitalu w Rzeszowie. Twierdził, że materiał nie jest oryginalny, a widoczny na nim pacjent nie musi być pokrzywdzonym w sprawie mężczyzną. Nie widać bowiem jego twarzy.
Śledczy obalili jednak i te argumenty. Postępowanie zakończyło się aktem oskarżenia, który wpłynął właśnie do Sądu Okręgowego w Lublinie. Za nieumyślne narażenie pacjenta medykom grozi do roku więzienia.