Nie udało się namierzyć osoby, która zanieczyściła wodę w basenie Aqua Lublin, chociaż zarządca obiektu zamierzał obciążyć ją kosztami czyszczenia wody. Skończyło się na groźnych pomrukach. Mimo to spółka nie wycofuje się z planów karania za „incydenty kałowe”
Pierwszy raz zarządca Aqua Lublin chciał obciążyć kosztami osobę, która potraktowała basen jak toaletę. Chociaż to, że ktoś zapaskudził wodę, zdarzyło się już nie pierwszy raz.
Takie zdarzenia, zwane oficjalnie „incydentami kałowymi”, miały już miejsce nie tylko w działającym od roku aquaparku przy Al. Zygmuntowskich, ale też w działającej tuż obok starej pływalni, w basenach przy Łabędziej, czy też na terenie ośrodka Słoneczny Wrotków.
Za każdym razem trzeba było zamknąć część kąpieliska, a potem oczyścić wodę i urządzenia. Koszt takiej akcji wynosi od tysiąca do kilku tysięcy złotych. Właśnie te koszty MOSiR chce przerzucić na osoby, które dopuszczają się „incydentów”.
W tym celu pozmieniane zostały regulaminy miejskich pływalni. Pozwalają one nie tylko na wystawienie sprawcy rachunku za oczyszczenie wody, ale również na doliczenie do tego dochodów utraconych przez spółkę, która nie mogła przez pewien czas zarabiać na części obiektu.
Pierwszym ukaranym miała być osoba, która załatwiła się do basenu tydzień przed Wigilią. Zarządca Aqua Lublin zabrał się za przeglądanie zapisów z kamer zamontowanych w obiekcie. Niestety, nic to nie dało.
– Nagrania nie pozwalają jednoznacznie ustalić osoby, która zanieczyściła wodę – przyznaje Miłosz Bednarczyk, rzecznik Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Mimo to zapowiada, że spółka nie zrezygnuje ze ścigania sprawców takich zdarzeń. – Każda osoba, którą uda się namierzyć, będzie obciążana kosztami – podkreśla rzecznik. Dodajmy, że MOSiR będzie musiał tu prosić o pomoc policję, by ustaliła dane osoby, której „wyczyn” został uchwycony przez kamery. Bez tego o karaniu nie ma mowy.
Czy zarządcom kąpielisk łatwo jest karać osoby zanieczyszczające wodę? – Jeżeli w niecce przebywa 40 osób, to trudno to zauważyć – przyznaje Beata Bracka, prezes spółki Aqua-Tur zarządzającej aquaparkiem w Szczecinku. – Raz mieliśmy taką sytuację, że klient został obciążony kosztami. I zapłacił – dodaje Bracka. Zastrzega, że kar mogą się spodziewać tylko dorośli i że nie ma mowy o karaniu maluchów, którym coś wypsnie się z pieluchy w przeznaczonym dla nich brodziku.