Przez pół nocy w Lublinie nie będą świecić żadne latarnie uliczne. I tak ma może być do końca roku. – Horror – oburzają się mieszkańcy. – A dla złodziei to raj na ziemi.
Powód wyłączenia oświetlenia jest taki sam jak w poprzednich latach. – Dostajemy za mało pieniędzy na oświetlenie uliczne – wyjaśnia Wąsiel.
Finansowanie oświetlenia dróg krajowych, wojewódzkich i powiatowych w granicach miast na prawach powiatu, a zatem i w Lublinie, to zadanie budżetu państwa. Miasto dostaje na to środki z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. – Ale w tym roku otrzymaliśmy o milion zł mniej niż potrzeba – tłumaczy Wąsiel. – Zamiast 3,90 mln zł, o które występowało miasto, tylko 2,955 mln zł.
– Wszystkie środki jakie mieliśmy na ten cel zostały rozdysponowane – tłumaczy Małgorzata Trąbka, z biura prasowego LUW. – Mieliśmy o 7 milionów złotych mniej w stosunku do potrzeb.
Miasto nie może też dołożyć pieniędzy z własnej kasy. – Byłoby to niezgodne z prawem, naruszałoby dyscyplinę budżetową – wyjaśnia Wiesław Perdeus, zastępca prezydenta Lublina. – Co ja mam w takiej sytuacji robić?
W efekcie miasta szuka – jak w ubiegłym roku – oszczędności. A to oznacza wygaszanie w nocy ulicznych latarni. – Jeśli nie skrócilibyśmy czasu oświetlania ulic, pieniądze przewidziane na ten rok skończyłyby się już we wrześniu – tłumaczy Wąsiel. – Wprowadzając oszczędności mamy szansę doczekać się na dodatkowe pieniędzy od wojewody.
LUW wystąpił do Ministerstwa Finansów o pieniądze. – W ubiegłym roku udało się uzyskać się takie środki – przypomina Trąbka. – Jest szansa, że teraz będzie podobnie.
Pomysłem przerażeni są mieszkańcy Lublina. – Absurdalny pomysł – oburza się Monika, studentka UMCS.
– Złodzieje będą mieli co robić – dodaje Rafał Syrytczyk z Lublina.
Skutków zaciemnienia miasta obawia się też policja. – To nie jest dobry pomysł, nie powinno się oszczędzać na bezpieczeństwie – mówi inspektor Ryszard Pachuta, komendant KMP w Lublinie.