208 mln złotych brakuje miastu na sfinansowanie zaplanowanych na ten rok inwestycji. - Może być trudno o taki kredyt - mówi skarbnik miasta. Dlatego Ratusz decyduje się na wypuszczenie obligacji na 100 mln.
Problem w tym, że przy obecnej sytuacji na rynkach finansowych trudno o taki kredyt.
- Jest obawa, że nie będzie chętnego podmiotu, który da taką kwotę - zaznacza Szumlak. - Stąd propozycja, żeby podzielić kwotę deficytu na dwa alternatywne źródła finansowania: kredyt i obligacje.
Miejscy radni mają co do tego sporo wątpliwości. - Jeżeli z zaplanowanych na ubiegły rok 40 inwestycji większość nie została zrealizowana, to jest obawa, że w tym roku będzie podobnie. A pieniądze przeznaczone na inwestycje zostaną wydane na inne cele - mówi Michał Widomski, radny niezrzeszony. - Więc po co mamy emitować obligacje?
Ratusz zapewnia z kolei, że bez środków z obligacji nie ma mowy o rozpoczęciu niektórych inwestycji. - Te pieniądze dotyczą etapu przygotowania inwestycji. Chodzi np. o wykup gruntów pod nie - wyjaśnia Stanisław Fic, wiceprezydent Lublina.
Ale część środków z obligacji ma też trafić na realizację niewielkich prac. Np. dokończenie przebudowy ul. Wrońskiej. - Lepiej byłoby wskazać dwie, trzy duże inwestycje, które zostaną zrealizowane. I na nich się skoncentrować - uważa z kolei Sylwester Tułajew, radny PiS.
Podobnie mówi Dariusz Sadowski, radny SdPl. - Pieniądze z obligacji powinny być przeznaczone na inwestycje strategiczne dla miasta, np. budowę połączeń z przyszłą obwodnicą miasta - wyjaśnia.
Ostatecznie Rada Miasta na ostatnim posiedzeniu zgodziła się na emisję obligacji w wersji zaproponowanej przez Ratusz. Za było 21 radnych, 5 było przeciw. Obligacje zostaną wyemitowane w trzech seriach: dwa razy po 30 mln, a raz 40 mln. Miasto będzie musiało je wykupić najpóźniej za pięć lat.