Mieszkańcy kamienicy w centrum Lublina przez lata mieli przed oknami zielono. Gdy stare drzewa wycięto, sami posadzili sobie nowe i sami się o nie troszczyli. Ale urzędnicy przerwali sielankę. A powodów mieli aż nadto
- Był wtedy marzec, sam wynajmowałem przyczepę, sadziliśmy te drzewka za własne pieniądze - opowiada pan Bartosz. -To były podrośnięte już brzozy, dwuipółmetrowe, a nie jakieś tam patyczki wetknięte w ziemię po drodze z pracy. Mieszkańcy kamienicy chodzili podlewać te brzózki. Ładnie się przyjęły.
Ale we wtorek czar prysł. Przed budynek zajechała ciężarówka, wysiedli z niej robotnicy, wykopali drzewka, załadowali na samochód i odjechali. Mieszkańcy dowiedzieli się tyle, że wszystko to odbyło się na zlecenie Zarządu Dróg i Mostów.
- Rzeczywiście, drzewa zostały usunięte. Wszelkie nasadzenia w pasie drogowym wymagają zezwolenia Zarządu Dróg i Mostów - potwierdza Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. Jak dodaje, to nie jedyny potrzebny dokument. - Ze względu na to, że ul. Chopina znajduje się w strefie ochrony konserwatorskiej konieczne jest też pozwolenie od miejskiego konserwatora zabytków - wyjaśnia Kieliszek.
Mieszkańcy potwierdzają, że o żadne pozwolenie się nie starali. Ani u urzędników od dróg, ani u tych od zabytków. - Po prostu posadziliśmy drzewka w miejscach, gdzie drzewa rosły od dziesięcioleci - stwierdza pan Bartosz.
Ale kwestia pozwoleń to jeszcze nie wszystko. Drzewka i tak nie miałyby szans na pozytywną decyzję urzędników, a to dlatego, że są brzozami. - W pasie drogowym ul. Chopina rosną lipy i robinie akacjowe. Brzóz tam nie ma i raczej się nie pojawią - wyjaśnia Kieliszek. - Poza tym przy jezdniach w ogóle nie sadzi się brzóz. To drzewa, które szybko rosną i ich utrzymanie jest kłopotliwe. Łatwiej przycinać lipę niż brzozę.