PiS przymierza się do zmian w systemie emerytalnym. Jednym z pomysłów rządu Beaty szydło jest wprowadzenie nowych ograniczeń. Emerytura przysługiwałaby tylko tym, którzy przepracowali minimum 15 lat. – To niebezpieczny pomysł – ostrzegają przedsiębiorcy i związkowcy.
Propozycje zmian w ustawie o emeryturach i rentach wiceminister Marcin Zieleniecki przedstawił na posiedzeniu sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Wśród kilkunastu propozycji znalazł się pomysł, aby prawo do emerytury przysługiwało dopiero po przepracowaniu 15 lat. Na tym nie koniec.
– Gdyby spełniły się zapowiedzi ministra, to w polskim systemie emerytalnym zacznie obowiązywać zasada, że zgromadzone składki są podstawą do emerytury, ale nie dla wszystkich. Jeśli komuś zabraknie do wymaganego limitu np. miesiąca pracy, to nie nabędzie prawa do emerytury, a składki wpłacane przez lata przepadną – mówi Tomasz Fulara z Lubelskiego Forum Pracodawców.
– Pomysł przedstawiony przez ministra Zielenckiego nie jest nowy. Już raz był podnoszony, ale minister Rafalska, jego szefowa, zdecydowanie się odcięła od tej koncepcji. Jego powrót świadczy tylko o jednym, o braku komunikacji w rządzie Beaty Szydło – komentuje Piotr Szumlewicz z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
Pomysł rzeczywiście wciąż powraca. W 2016 r. ZUS zebrał pomysły fachowców na temat reformy polskiego systemy emerytalnego. Na ich kanwie powstały dwie księgi – biała i zielona. Tam także jest przedstawiony wymóg okresu składkowego na poziomie 15 lub nawet 20 lat. Ma to m.in. zapobiec dużej liczbie niskich emerytur niewystarczających na życie powyżej progu ubóstwa. W zielonej księdze zapisano również, że jeżeli ktoś nie spełni wymogów emerytalnych, to jego składki w ZUS zostaną wypłacone jednorazowo lub w ratach. W żadnym przypadku nie przepadną, jak to teraz sugeruje minister Zieleniecki.
– Zdaniem OPZZ, to próba zawłaszczenia pieniędzy przyszłych emerytów. Skoro od 18 lat każdy ubezpieczony wie, że wysokość emerytury zależy od jego wpłat na konto w ZUS, to jakim prawem ma to być zmienione? – pyta Szumlewicz.
– Już sam fakt przedstawiania takiego pomysł jest niebezpieczny. Grozi zburzeniem podstawy systemu emerytalnego - solidarności pokoleń – dodaje Tomasz Fulara.
Eksperci mają nadzieję, że wiceminister wycofa się z tego pomysłu. Rozstrzygnięcia mają zapaść do końca roku, a zmiany mają obowiązywać od 2018 r.