Zarząd Transportu Miejskiego nie ma możliwości ukarania przewoźnika, który wyśle w trasę krótki autobus, choć miał obowiązek skierować przegubowiec.
Niewłaściwie dobrany tabor dał się we znaki zwłaszcza pasażerom linii 26 w miniony wtorek, gdy zmienił się rozkład jazdy miejskiej komunikacji. Ubyło kursów linii 26, a w autobusach zapanował tłok. Zdaniem ZTM, ścisk byłby mniejszy, gdyby MPK wysłało w trasę takie autobusy, jakie powinno. Linię powinny obsługiwać tylko przegubowce, albo neoplany. Tymczasem z sześciu autobusów MPK na tej trasie, dwa były krótkie.
To nie jedyny taki przypadek. Także linia 40 powinna być obsługiwana wyłącznie przez tzw. tabor wielkopojemny. Pasażerowie często skarżą się, że jest inaczej. – Część pojazdów przechodzi obecnie naprawy główne, niektórym kończy się termin ważności badań technicznych, do tego zdarzają się inne awarie. Stąd sytuacja, że krótkie wozy obsługują linię nr 40 – tłumaczyła niedawno Weronika Opasiak, rzecznik MPK.
Zarząd Transportu Miejskiego może karać przewoźnika za różne przewinienia. Ale nie za to. Wszystko przez zapisy 10-letniej umowy, którą zawarł ze spółką.
Mimo to, egzekwowanie obowiązków od przewoźników – w tym przypadku innych niż MPK – zostało pozytywnie ocenione przez kontrolerów lubelskiego Ratusza.
Magistrat sprawdzał m.in., czy inspektorzy ZTM sprawdzają wykonywanie usług. Z akt kontroli wynika, że od maja do sierpnia IREX miał 33 kontrole ZTM, które wykazały 39 uchybień. Najwięcej, bo aż 17, dotyczyło stanu technicznego wozów, a 8 niezatrzymania się na przystankach. IREX zapłacił za to blisko 5 tys. zł kar. AKL w tym samym czasie był sprawdzany 19 razy, wykryto 10 naruszeń warunków umowy, głównie co do czystości i stanu technicznego autobusów. Kary wyniosły 1200 zł.