Dziś inspektorzy skontrolowali Dom Pomocy Społecznej w Matczynie pod Lublinem. Wynik? Znalezione odchody gryzoni i decyzja o zamknięciu bloku żywieniowego, czyli kuchni i magazynu. 153 pensjonariuszy na szczęście nie pozostanie bez jedzenia.
Zdaniem dyrekcji ośrodka, nic takiego się nie stało. - Przez osiemnaście lat nie było problemu, więc pojawił się teraz - mówi Maria Parczyńska, dyrektor domu opieki. - Natychmiast zarządziliśmy deratyzację. Wszystko jest już posprzątane.
Decyzja sanepidu dotarła do Matczyna wczoraj około godz. 17. Tuż po tym, jak dzieci dostały kolację. Kuchnia i magazyn żywnościowy będą mogły być używane dopiero kiedy sanepid ponownie je skontroluje.
- Z samego rana dyrektor sanepidu będzie miał odwołanie od swojej decyzji na biurku - zapowiedziała już dyrektorka. - Dzieci dostaną śniadanie, bo dostawy mleka i pieczywa są prowadzone codziennie rano. Jakoś przygotujemy posiłek i go wydamy.
Marek Henkiel, który na co dzień dba o to, aby w ośrodku nie pojawiały się gryzonie i owady, twierdzi, że jest mało prawdopodobne, aby jakaś mysz
zabłąkała się do magazynu.
- Obiekt jest monitorowany, są założone pułapki. Nigdzie nie było śladu po obecności gryzoni - mówi. - Podejrzewam, że inspektorzy mogli pomylić odchody gryzoni z herbatą. To się często zdarza. Deratyzacja została przeprowadzona bez szkody dla produktów spożywczych, które tam były.