27 osób z Lubelszczyzny, które zażywały Corhydron, zmarło w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy. Wszystkie te zgony będzie wyjaśniać lubelska prokuratura.
- Zabezpieczymy dokumentację, przesłuchamy rodziny pacjentów i lekarzy, powołamy biegłych - zapowiada Marek Woźniak, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Zastanowimy się nad przeprowadzeniem ekshumacji, o ile okaże się, że lek nie zdążył się jeszcze rozłożyć.
Prokuratura podejmuje te działania, bo w ubiegłym tygodniu okazało się, że w jednej z partii leku Corhydron, wyprodukowanego przez jeleniogórską Jelfę znalazł się inny środek medyczny - lek zwiotczający mięśnie, który może spowodować śmierć pacjenta.
Niektóre rodziny zmarłych same złożyły zawiadomienia. Tak jak córka 83-letniej kobiety, leczonej w szpitalu przy al. Kraśnickiej w Lublinie. - Dowiedziała się, że jej matka otrzymała tam Corhydron - mówi Ewa Piotrowska, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
Prokuratura ma też informację o 85-letnim mieszkańcu Ryk, któremu Corhydron podał lekarz pogotowia. Pacjent nie chciał jechać do szpitala. Po godzinie zmarł. Rodzina zachowała dwie ampułki leku. W Łopienniku natomiast zmarł 86-letni mężczyzna, który miał przepisane dwie dawki Corhydronu, w Szczebrzeszynie 55-letni mężczyzna, chory na raka płuc. Pacjent przyjmował lek w domu.
Wczoraj do prokuratury zgłosiły się rodziny zmarłych z Krasnegobrodu, Żółkiewki, Lubartowa. Zdarzało się, że od razu wspominali, że interesuje ich odszkodowanie.
Lubelska policja dotarła już do około dwóch tysięcy osób, które miały przypisany Corhydron. Ostrzega ich, że nie powinni zażywać tego lekarstwa.
Na Lubelszczyźnie zabezpieczono już ponad 200 ampułek z podejrzanej serii leku.