O godz. 9 rozpoczęła się decydująca tura negocjacji między pracownikami obsługi technicznej UMCS i władzami uczelni. Jeśli obie strony się nie dogadają, 400 sprzątaczek, portierów i szatniarzy może pójść na bruk.
Jedyną szansą, żeby nie doszło do zwolnień, jest znalezienie innego rozwiązania. – Jeżeli związki przedstawią propozycję, która pozwoli patrzeć optymistycznie w przyszłość finansową uniwersytetu, to możemy rozważać inne warianty – zastrzegł rektor.
– Złożyliśmy nasze propozycje – mówi Elżbieta Chodzyńska ze związku Sierpień '80. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że związki proponują m.in. redukcję tylko części etatów, głównie dzięki tzw. naturalnym odejściom (np. na emeryturę).
– Naszym zdaniem te propozycje są sensowne i dzięki nim można uniknąć tak dużych zwolnień – podkreśla Chodzyńska. – Zobaczymy, jak odniosą się dziś do nich władze uczelni.
O godz. 9 w rektoracie UMCS spotkali się przedstawiciele załogi i władze uczelni. Dziś dowiemy się, czy rektor i kanclerz zaakceptują propozycje pracowników, czy jednak zdecydują się na wprowadzenie zwolnień grupowych.
– Nic nie jest przesądzone – tłumaczyła nam wczoraj Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik UMCS. – Trzeba przeanalizować, czy propozycje związków są ekonomicznie zasadne.
Gdyby jednak doszło do grupowych zwolnień, związkowcy nie wykluczają sporu zbiorowego. A Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej już zapowiada, że w imieniu zwalnianych pracowników wystąpi do sądu pracy.