Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Lublin

26 stycznia 2025 r.
19:36

Nadrabiam wieloletnie zaległości w polskich występach

Autor: Zdjęcie autora Michał Grot
Rafał Siwek
Rafał Siwek (fot. ARCHIWUM PRYWATNE)

Rafał Siwek: laureat międzynarodowych konkursów wokalnych. Regularnie występuje na najlepszych scenach operowych na całym świecie. Siwek jest uznawany za jednego z najwybitniejszych śpiewaków operowych w Polsce. W lubelskim „Don Giovannim” wcielił się w rolę Komandora. Rozmawiamy o współczesnej operze, o trudnościach związanych z zawodem i o tym, dlaczego włoska publiczność jest najlepsza na świecie.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

 

 

  • Jest pan specjalistą od ról Verdiowskich. Dlaczego Verdi?

– Giuseppe Verdi był według mnie najgenialniejszym kompozytorem operowym. O ile inny wielki – Giacomo Puccini – wyraźnie preferował soprany i tenory, Verdi pisał również piękne, rozbudowane role dla mezzosopranów, barytonów i basów. Partie wokalne w operach Verdiego napisane są wygodnie dla głosu. Poza tym, dysponuję typowym basso verdiano, czyli basem verdiowskim, więc czuję się w jego rolach jak ryba w wodzie.

  • To efekt treningu czy z tym się człowiek rodzi?

– Tego nie da się nauczyć. Można pracować nad techniką, stylem, ale basem trzeba się po prostu urodzić.

  • Jeśli chodzi o śpiew, jest pan wychowankiem tzw. szkoły bułgarskiej. Co to takiego?

– W wieku 20 lat zacząłem jeździć na kursy mistrzowskie, najpierw do Alexandriny Milchevej, a potem do Kałudiego Kałudowa, który przygotował mnie do międzynarodowych konkursów, na których zdobyłem nagrody i do pierwszych występów scenicznych. Uczyłem się u niego przez kilka lat. Bardzo dużo mu zawdzięczam. Do dziś się przyjaźnimy. Bułgaria wydała wielu wspaniałych basów: Boris Christoff, Nicolai Ghiaurov, Nicola Ghiuselev. Staram się czerpać z tej tradycji.

  • Jak się zaczęła pańska przygoda ze śpiewaniem?

– Jako chłopiec dostałem się do chórów prowadzonych przez Edwarda Jozajtisa, gdzie szybko doceniono moje umiejętności. Po kilku latach będąc już w liceum, kolega z klasy, słysząc, że mam rzadko spotykany głos, namówił mnie, by spróbować sił i zdawać do Szkoły Muzycznej II stopnia przy ul. Miodowej w Warszawie. Gdy przyszedłem by złożyć dokumenty aplikacyjne, okazało się, że jest długo po terminie. Gdy jednak ówczesny kierownik sekcji wokalnej, Zdzisław Skwara usłyszał mój głos, poprosił, by przyjąć moje dokumenty. Pamiętam, że już wtedy pokazał mi arię, którą będę śpiewał na dyplomie.

  • Kto zaszczepił u pana miłość do opery?

– Właściwie zaszczepiła się sama. Gdy zacząłem śpiewać w chórach chłopięcych, do naszej szkoły przyjechał z koncertem Bernard Ładysz. Wykonał arię Skołuby ze „Strasznego Dworu”. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie i głęboko zapragnąłem zaśpiewać kiedyś w taki sposób.

  • Udało się?

– Tak się magicznie złożyło, że w 2002 roku w czasie spektaklu „Strasznego Dworu”, Bernard Ładysz obchodził jubileusz 80 urodzin i dyrektor Jacek Kaspszyk zaprosił mnie, bym wykonał właśnie partię Skołuby. Po zaśpiewaniu pierwszej zwrotki jubilat wyszedł zza zegara i drugą wykonaliśmy już razem. Było to bardzo symboliczne i ważne dla mnie przedstawienie.

  • Nie kusił pana repertuar popularny?

– Moja mama namawiała mnie zawsze, bym skierował się w stronę rozrywki. Myślę jednak, że mój głos bardziej pasuje do śpiewu klasycznego. W rozrywce nie wykorzystałbym w pełni jego potencjału.

  • Śpiew to miłość czy sposób na życie?

– Odpowiem w ten sposób: miłość do śpiewu spowodowała, że stał się moim zawodem i sposobem na życie. Tego nie da się oddzielić. Profesja artysty operowego, to ciągłe wyjazdy, dziesiątki przelotów rocznie, zmiany mieszkań, hoteli, nieustanne przepakowywanie walizek, ale i rozłąka z rodziną, tygodniami niewidzenie dzieci. To, co państwo widzą na scenie, to czubek góry lodowej, który wiąże się z dziesiątkami wyrzeczeń, niedyspozycji, infekcji, tygodniami prób. Jednak jest to najpiękniejszy zawód na świecie.

  • Podkreśla pan, że Włochy są obecne w pana życiu artystycznym od samego początku. Co panu dały Włochy?

– Właśnie mija dwadzieścia lat od mojego włoskiego debiutu – „Requiem Verdiego” pod batutą Zubina Mehty, transmitowane przez wiele telewizji i utrwalone na DVD. We Włoszech występowałem w 29 miastach, we wszystkich najważniejszych teatrach: La Scala w Mediolanie, Opera Rzymska, Teatro San Carlo w Neapolu, Teatro Comunale w Bolonii, Maggio Musicale Fiorentino, Teatro Massimo w Palermo, Teatro Regio w Turynie i Teatro Regio w Parmie, aby wymienić tylko te najważniejsze. Szczególne miejsce zajmuje w moim dorobku największy festiwal operowy na świecie: Arena di Verona. Występowałem tam przez dziesięć sezonów, w ponad sześćdziesięciu spektaklach, nagrałem dwie płyty DVD z „Nabucco” i „Don Giovannim”. W Italii miało miejsce większość moich debiutów. Poza wszystkim bardzo lubimy z rodziną spędzać czas we Włoszech, tamtejszą atmosferę, kulturę i kuchnię.

  • Częściej można usłyszeć pana za granicą niż w Polsce. Dlaczego zdecydował się pan na występ w Lublinie?

– W tym roku nadrabiam wieloletnie zaległości w polskich występach. Bardzo ucieszyło mnie zaproszenie z Opery Lubelskiej. Od samego początku powstania nowej opery mocno kibicuję działaniom pani dyrektor Kamili Lendzion. Uważam, że to znakomita inicjatywa, którą należy wspierać. Uniwersyteckie miasto, jakim jest Lublin, zasługuje na teatr operowy. Poza tym cieszę się na spotkanie z młodym, utalentowanym dyrygentem Vincentem Kozlovskym.

  • Wystąpi pan w roli Komandora. Czy jest to wymagająca rola?

– Komandor to rola, którą wykonywałem około stu razy, m.in. na wspomnianym festiwalu Arena di Verona w inscenizacji Franco Zeffirellego, w Bayerische Staatsoper w Monachium, Opernhaus w Zurychu, Operze Królewskiej w Brukseli, Amsterdamie, czy Edynburgu. Choćby z tego powodu mam do niej sentyment. Choć Komandor śpiewa tylko na początku i w końcówce opery, to wymaga to potężnego, ciemnego i dostojnego brzmienia.

  • Współpracował pan już kiedyś z reżyserem, Wojciechem Adamczykiem?

– Nie miałem jeszcze przyjemności, ale słyszałem wiele pozytywnych opinii na jego temat. Sądząc po jego twórczości telewizyjnej, jest świetnym reżyserem i człowiekiem o dużym poczuciu humoru.

  • Z którymi reżyserami i dyrygentami lubi Pan współpracować?

– Przede wszystkim z takimi, którzy mają spójną wizję dzieła. Cenię Clausa Gutha, z którym pracowaliśmy m.in. nad rolą Henryka VIII w Lohengrinie i Sparafucile w „Rigoletto” w Operze Paryskiej, Hugo de Anę, z którym śpiewałem mojego pierwszego Filipa II w „Don Carlosie” w Teatro Regio w Turynie i Ramfisa w „Aidzie” w Teatro Real w Madrycie, Arnaud Bernarda, autora pięknego „Nabucco” na Arena di Verona. Z polskich Marka Weissa i świętej pamięci Ryszarda Peryta których mogę nazwać moimi pierwszymi i największymi nauczycielami pracy na scenie, Michała Znanieckiego i Waldemara Zawodzińskiego. Bardzo chciałbym kiedyś pracować też z Anną Wieczur, która jest autorką wielu wspaniałych inscenizacji. Wśród dyrygentów bardzo miło wspominam pracę z Lorinem Maazelem, Zubinem Mehtą, Kiriłem Petrenką i Danielem Orenem. W Polsce bardzo cenię współpracę z Jackiem Kaspszykiem, Patrickiem Fournillier i Piotrem Sułkowskim.

  • Widownia we Włoszech, czy Hiszpanii potrafi okazywać swoją dezaprobatę poprzez buczenie. Spotkał się pan z taką reakcją?

– Ja nie miałem takich doświadczeń. Wiem natomiast o sytuacji, która miała miejsce w Teatro Regio w Parmie, gdy na roli znalazły się dwie znane śpiewaczki, których nazwisk przez grzeczność nie wspomnę. Premierę śpiewała jednak ta primadonna spoza Italii. Mimo znakomitego występu, została wybuczana przez publiczność będącą wierną Włoszce.

  • Która publiczność jest najbardziej żywiołowa? Gdzie pan najbardziej lubi występować?

– Zapewne włoska, a szczególnie ta z Parmy. Moim ukochanym miejscem pozostaje jednak Arena di Verona. Panuje tam niespotykana nigdzie indziej atmosfera. Jest niesamowitym przeżyciem wyjść na scenę, gdy piętnaście tysięcy ludzi na widowni na początku spektaklu zapala małe świeczki. Widownia zjeżdża się z całego świata, a część odwiedza festiwal corocznie. Niezmiennie lubię też powracać do Opery Narodowej w Warszawie. To mój artystyczny dom, gdzie stawiałem swoje pierwsze kroki i mam wierną, wspaniałą publiczność.

  • Czym się różni publiczność polska od włoskiej albo niemieckiej?

– Jak wspomnieliśmy, publiczność włoska jest bardziej żywiołowa, niż polska czy niemiecka. W Niemczech jest ponad sto teatrów operowych, we Włoszech kilkadziesiąt i dziesiątki festiwali. U nas trzynaście. We Włoszech i w Niemczech jest wieloletnia tradycja słuchania muzyki klasycznej, ale również amatorskiego jej wykonywania. Niestety dzięki temu są to publiczności bardziej wyrobione, osłuchane. Dzięki takim inicjatywom jak nowo powstała Opera Lubelska, ta sytuacja ma szanse się zmienić również w naszym kraju.

  • Na temat opery mamy dużo stereotypów. Choćby taki, że śpiewak musi być słusznej postury, stoi w miejscu, no i że jest nudno. Czy opera – jako widowisko – ewoluuje?

– Tak, teatr operowy przeszedł wiele zmian. W pierwszej połowie XX w. był to teatr, gdzie najważniejszą rolę grali wielcy śpiewacy: Enrico Caruso, Beniamino Gili, a potem Maria Callas, czy Franco Corelli. Gdzieś w latach sześćdziesiątych prym zaczęli wieść wielcy dyrygenci – Herbert von Karajan, Claudio Abbado, Lorin Maazel, a później Riccardo Muti. Teraz jest czas reżyserów, którzy mają największy wpływ na ostateczny kształt operowych przedstawień. Reżyserzy również często współdecydują o obsadach. Dlatego też większą wagę przykładają do wyglądu śpiewaków, którzy mają fizycznie odpowiadać ich wizjom. Duży wpływ na to mają również transmisje spektakli na żywo w kinach, gdzie artyści są pokazywani na zbliżeniach. Trudno w takich warunkach pięćdziesięcioletniej śpiewaczce grać młodziutką Mimi w Cyganerii, czy stuczterdziestokilogramowemu tenorowi amanta.

  • Odczuwa pan oznaki popularności?

– Chyba najbardziej w Japonii, gdzie melomani robili sobie ze mną zdjęcie przed spektaklem, a po nim przychodzili z wydrukowanym i prosili o autograf. Miłe jest też na festiwalu Arena di Verona, gdzie publika siedząca w kilkudziesięciu restauracjach na Piazza Bra i jedząca już kolację, po spektaklu oklaskuje przechodzących solistów. Bardzo miłą sytuację miałem kiedyś wracając z córką po spektaklach w Monachium. Szef pokładu rozpoznał mnie i zaprosił do biznes klasy. Gdy przechodziłem z ostatniego rzędu, który zawsze wybieram w samolocie, by nikt nie kaszlał mi za głową, powitał mnie na pokładzie przez intercom.

  • Większość swojego czasu spędza pan w podróżach. Jak udaje się panu połączyć to z życiem rodzinnym?

– Gdy zaczynałem moją karierę, a moje dzieci były jeszcze bardzo małe, starałem się podróżować z całą rodziną. Spędzaliśmy ponad połowę roku poza granicami Polski, szczególnie we Włoszech. Dzięki temu moje dzieci spędziły w sumie ponad dwa lata we Włoszech, kilka miesięcy w Paryżu, kilka w Madrycie, odwiedziły większość państw europejskich, Japonię i Stany Zjednoczone. Sytuacja ta zmieniła się, gdy poszły do szkoły. Zacząłem wtedy wracać do domu w każdej wolnej chwili. W rekordowym 2019 roku odbyłem 110 przelotów samolotem. Daje to obraz mojego trybu życia. Dzięki temu byłem w stanie przeżywać z nimi najważniejsze chwile w ich życiu, mimo że często kosztowało mnie to infekcje, czy zmęczenie na spektaklach. Myślę, że per saldo opłaciło się: syn studiuje na Rice University w Houston, starsza córka na LSE w Londynie, a młodsza jest w świetnym liceum i w Szkole Aktorskiej Haliny i Jana Machulskich.

  • Ile czasu zajmuje panu przygotowanie się do roli?

– To zależy od wielkości roli, języka w jakim jest napisana i trudności muzycznych. Gdy jest to partia Terezjasza w „Królu Edypie” Strawińskiego, to wystarczy tydzień, a gdy Król „Henryk VIII” w Lohengrinie, gdzie trzeba dużo pracować nad warstwą tekstową to kilka miesięcy. Chyba najdłużej pracowałem nad Borysem Godunowem. Czytałem o rosyjskich carach, o życiu samego Borysa, bardzo dużo słuchałem starych wykonań, studiowałem partyturę. To rola, z którą byłem kilka lat zanim zaśpiewałem ją na scenie.

  • Która rola jest pańskim marzeniem?

– Każdy bas marzy o zaśpiewaniu dwóch ról: Filipa II w „Don Carlosie” i „Borysa Godunowa”. Pierwszą z nich zacząłem śpiewać w wieku 31 lat, kolejną w wieku 41 lat. Jest jednak jeszcze jeden bohater, w którego chciałbym się wcielić. To rycerz posępnego oblicza, tytułowy Don Kichot z opery Julesa Masseneta.

  • A jakiej muzyki słucha pan na co dzień?

– Bardzo różnej. Od klasyki, jazzu, przez Stevie Wondera, Raya Charlesa, Metallicę, Dire Straits, Queen po Wysockiego, Młynarskiego i Grechutę.

 

 

e-Wydanie
Czytaj więcej o:

Pozostałe informacje

Poławiacze Pereł w Fabryce Kultury Zgrzyt. Komediowa jazda bez trzymanki
improv

Poławiacze Pereł w Fabryce Kultury Zgrzyt. Komediowa jazda bez trzymanki

W najbliższy czwartek, 3 kwietnia, Fabryka Kultury Zgrzyt w Lublinie zamieni się w miejsce spontanicznego humoru, a to za sprawą Poławiaczy Pereł Improv Teatr i ich najnowszego, improwizowanego spektaklu komediowego "Każdy widz się liczy!".

Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz w bazie wojskowej w Sochaczewie 
PAP/Marcin Obara

Program Wisła: umowa na wsparcie logistyczne dla polskich Patriotów

W poniedziałek w bazie wojskowej w Sochaczewie została zawarta umowa z USA na wsparcie logistyczne i techniczne dla polskich systemów Patriot.

Prawa człowieka na dużym ekranie. 23. Objazdowy Festiwal Filmowy WATCH DOCS w Lublinie

Prawa człowieka na dużym ekranie. 23. Objazdowy Festiwal Filmowy WATCH DOCS w Lublinie

Pierwszy weekend kwietnia upłynie w Lublinie pod znakiem kina zaangażowanego społecznie. W dniach 4–6 kwietnia 2025 r. w lubelskim klubie Baobab odbędzie się 23. Objazdowy Festiwal Filmowy WATCH DOCS. Prawa Człowieka w Filmie. Tegoroczny program festiwalu WATCH DOCS skupia się wokół trzech głównych tematów: neokolonializm, przemoc szkolna i równe traktowanie.

Dar i nadzieja w 20. rocznicę odejścia św. Jana Pawła II. Sympozjum i wystawa
galeria

Dar i nadzieja w 20. rocznicę odejścia św. Jana Pawła II. Sympozjum i wystawa

Naukowcy z Polski i zagranicy, przedstawiciele papieskich instytucji i goście zgromadzili się w poniedziałek na KUL na sympozjum „Międzynarodowa Konferencja Naukowo-Edukacyjna: Dar i nadzieja w 20. rocznicę odejścia św. Jana Pawła II”.

Tak będzie wyglądała Szkoła Podstawowa Specjalna nr 26 im. Janusza Korczaka. przy ul. Hanki Ordonówny rozpoczyna się budowa nowej siedziby

Zaczyna się budowa nowej szkoły w Lublinie. Będzie gotowa za 2 lata

Dokumentacja jest gotowa, prace ruszą w tym tygodniu, a za dwa lata będzie gotowa nowa siedziba Szkoły Podstawowej Specjalnej nr 26 im. Janusza Korczaka.

Wybory prezydenckie zaplanowano na 18 maja. Ewentualna druga tura zostanie przeprowadzona 1 czerwca.

Kto zostanie prezydentem Polski? Jest już 10 zarejestrowanych kandydatów

Tylu zarejestrowała już Państwowa Komisja Wyborcza. Pozostali mają czas do piątku, do godziny 16.

Krok w stronę miasta. Gmina złożyła wniosek do wojewody

Krok w stronę miasta. Gmina złożyła wniosek do wojewody

Wniosek do wojewody lubelskiego już złożony: Janów Podlaski stara się o prawa miejskie.

Spółdzielnia Mleczarska Ryki wdraża tę technologie pierwsza w Polsce

Spółdzielnia Mleczarska Ryki wdraża tę technologie pierwsza w Polsce

Wcześniej była metoda mikrofiltracji, teraz będzie technologia UV do oczyszczania solanki. Spółdzielnia Mleczarska Ryki wdraża ją jako pierwsza w Polsce.

Adam Kuś (w niebieskim stroju) rozpoczął sezon od świetnego występu

Zawodnicy Monogo Lubelskie Perła Polski błyszczeli w rywalizacji na czeskich szosach

W miniony weekend u naszych południowych sąsiadów rozegrano dwa wyścigi. W sobotę w okolicach Hlohovca rozegrano Trofeo Cinelli.

Tragiczny wypadek w Chełmie. 19-latek usłyszał zarzuty

Tragiczny wypadek w Chełmie. 19-latek usłyszał zarzuty

Zarzuty spowodowania katastrofy drogowej i jazdy po pijanemu usłyszał w poniedziałek 19-letni Szymon C. podejrzany o spowodowanie w Chełmie wypadku, w którym zginęło dwóch 18-latków, przewożonych w bagażniku auta. Samochodem tym podróżowało w sumie 10 młodych osób.

Uroczystość podpisania umowy w LCK

Miliardy w sieć i liczniki. PGE podpisała rekordową umowę

12,1 miliarda złotych zainwestuje Grupa PGE w sieć, nowoczesne rozwiązania cyfrowe i wiele innych dziedzin swojego biznesu. Pieniądze pochodzą z niskooprocentowanej pożyczki, w ramach KPO, której udzielił Bank Gospodarstwa Krajowego. Umowę podpisano dziś w Lublinie. Szefowie PGE obiecują, że olbrzymie pieniądze pozwolą obniżyć rachunki za prąd.

Niebezpieczne pamiątki z czasów II wojny światowej znalezione podczas budowy

Niebezpieczne pamiątki z czasów II wojny światowej znalezione podczas budowy

Podczas prac ziemnych na terenie gminy Zalesie odkryto pocisk artyleryjski pochodzący z okresu I wojny światowej. Niebezpieczne znalezisko zostało zabezpieczone przez policję i zneutralizowane przez saperów. Przypominamy, jak postępować w przypadku znalezienia niewybuchów.

Z trzema promilami na traktorze. Został złapany przez świadków

Z trzema promilami na traktorze. Został złapany przez świadków

Ponad 3 promile alkoholu w organizmie wykazało badanie alkomatem u 31-letniego kierowcy traktora. Dalszą jazdę maszyną uniemożliwili mu świadkowie zdarzenia.

Jak ma się rozwijać transport publiczny w mieście i gminie? Przyjdź na konsultacje

Jak ma się rozwijać transport publiczny w mieście i gminie? Przyjdź na konsultacje

Miasto chce poznać opinie mieszkańców na temat transportu publicznego. Można wypełnić ankietę i przyjść na konsultacje.

ZGL ma być spółką. Dotychczasowa formuła prawna wpędziła ZGL w problemy finansowe

ZGL ma być spółką. Dotychczasowa formuła prawna wpędziła ZGL w problemy finansowe

Zakład Gospodarki Lokalowej w Łukowie będzie spółką. Zdaniem władz miasta dotychczasowa formuła prawna się nie sprawdziła i wpędziła ZGL w problemy finansowe.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium

Ogłoszenia

Najnowsze · Promowane
Różne -> Sprzedam

pasek

ZAMOŚĆ

14,00 zł

Różne -> Sprzedam

zawór

ZAMOŚĆ

49,00 zł

Różne -> Sprzedam

rurakom

ZAMOŚĆ

49,00 zł

Różne -> Sprzedam

trojnik

ZAMOŚĆ

12,00 zł

Różne -> Sprzedam

trojnik

ZAMOŚĆ

12,00 zł

Komunikaty