Czeremcha, dereń, malina i tarnina to cztery smaki nalewki „Sen” pochodzącej z lubelskiej manufaktury „Nalevka Polska”. Spółka zainwestowała w zakład produkcyjny i liczy na pozyskanie nowych klientów
Wszystko zaczęło się 20 lat temu, kiedy chirurg Krzysztof Jarząbek poznał mieszkającego pod Lublinem ponad 80-letniego producenta nalewek.
– W jego piwnicy stały gąsiory pełne wyśmienitych trunków produkowanych na użytek domowy. Ich smak był rewelacyjny. Miałem szczęście, że mężczyzna zdradził mi wszystkie sekrety ich produkcji – przyznaje Krzysztof Jarząbek, współwłaściciel manufaktury. – Tak zaczęła się moja pasja. I ja zacząłem robić nalewki. Ciągle udoskonalałem recepturę. Robiłem po 200-300 litrów rocznie. W piwniczce trzymałem 13 rodzajów. Kiedy chodziłem z wizytami do znajomych prosili mnie żebym nie przynosił prezentów, tylko nalewki. Wszyscy się nimi zachwycali.
Kilka razy padał pomysł produkcji nalewek na większą skalę, ale upadał albo z braku czasu albo funduszy. Tak było do czasu, gdy zmagająca się ze śmiertelną chorobą żona pana Krzysztofa poprosiła ich synów, żeby „założyli ojcu firmę”. Założyli. Branża była oczywista: nalewki.
– To trudna branża, bo rynek alkoholi w Polsce jest przebogaty – uważa Jarząbek. – Na pólkach naszych sklepów znajduje się ponad 2,5 tys. różnych trunków. Liczymy jednak na to, że wygramy doskonałym smakiem, używaniem tylko najlepszych owoców oraz wyłącznie ręczną robotą. Ważne jest także miejsce pochodzenia. Jesteśmy jedynym na Lubelszczyźnie producentem nalewek.
Każda butelka wychodząca z lubelskiej manufaktury, której założenie kosztowało milion złotych, posiada indywidualny numer. – W tej chwili klienci najczęściej sięgają po nalewkę czeremchową. To 60 proc. całej sprzedaży. Na drugim miejscu znajduje się dereń – wylicza Adam Zniszczyński, z „Nalevka Polska”. – Liczymy na to, że w tym roku sprzedamy ok. 2,5 tys. butelek, a wkrótce sprzedaż zwiększy się do 300 butelek miesięcznie.
Za półlitrowy „Sen” zapłacimy w sklepie ok. 150 zł.