Pięciu badaczy z Lublina przez najbliższe dwa miesiące będzie poznawać środowisko najbardziej wysuniętej na północ europejskiej wyspy.
– Przedsięwzięcie jest kontynuacją ponad- dwudziestoletniej serii wypraw, w trakcie których prowadzone były badania środowiska przyrodniczego Ziemi Wedela Jarlsberga (Zachodni Spitsbergen – red.) w warunkach dynamicznych zmian klimatu – mówi Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik UMCS. – Uniwersytet od roku 1986 prowadzi badania w oparciu o letnią bazę w Calypsobyen (wyspa Bellsund). To znakomite miejsce do prowadzenia badań, bo dookoła roztacza się tundra, a obok sąsiadują uchodzące do morza lodowce Recherge i Renarda.
– Dokładnie taki krajobraz i taki klimat panował u nas, także na Lubelszczyźnie, 12–15 tys. lat temu – mówi dr Andrzej Gluza, klimatolog z UMCS i kierownik tegorocznej wyprawy. – Możemy zobaczyć, co kiedyś działo się w miejscu, gdzie teraz żyjemy. Taka wielka lekcja geografii w naturze.
Na Spitsbergenie właśnie kończy się zima
Leży śnieg, a temperatury są ujemne. – Ale za to będzie coraz cieplej – prognozuje Gluza. – W lipcu i sierpniu temperatury będą sięgały już 10 stopni Celsjusza. Oczywiście, nie na lodowcu, bo tam cały czas panuje zima.
– Kiedyś organizowało się duże wyprawy, brało się mnóstwo rzeczy, nawet samochód – opowiada Gluza, uczestnik m.in. pierwszej wyprawy organizowanej przez UMCS (tegoroczna ekspedycja jest już 22). – Teraz sprzętu jest znacznie mniej. Ale i tak sporo: ciepłe ubrania, wyżywienie, urządzenia badawcze, a nawet... broń. Na niedźwiedzie, które wędrują po lodzie i polują na foki.
Naukowcy ogrzewają się w bazie drewnem. A to jest wyrzucane przez morze. – Chodzimy po nie dwójkami – podkreśla Gluza. – Jeden zbiera drewno, drugi trzyma pistolet. Na wszelki wypadek.
Podobnie z wyjściami do punktów badawczych. Na przykład jedna stacja pomiarowa mieści się na górze wznoszącej się 500 metrów nad bazą UMCS. Dojście tam to wycieczka nawet na ponad 20 godzin (na Spitsbergenie panuje dzień polarny – słońce zacznie tam zachodzić dopiero w sierpniu).
Naukowcy obserwują zmiany klimatyczne i hydrologiczne, analizują gleby, przyglądają się topnieniu lodowców. Codziennie inne zagadnienie.
Nic tak nie smakuje, jak schabowe po spitsbergeńsku!
Jeden dzień w tygodniu jest roboczy. Wtedy można narąbać drewna, posprzątać w magazynie. A tam leżą m.in. jajka, mleko i zamrożone mięso. – Co drugi dzień sami pieczemy świeży chleb – podkreśla Gluza. – Nic tak nie smakuje, jak np. kotlety schabowe usmażone pod samym lodowcem.
– Co mnie ciągnie na Spitsbergen? Z jednej strony, nauka i przyroda: to bardzo fajny teren, znakomity do prowadzenia badań – mówi dr Piotr Zagórski, geomorfolog z UMCS, inny uczestnik wyprawy. – A z drugiej, na dwa i pół miesiąca mam święty spokój, jestem odcięty od świata.