Rada Miasta uchwaliła budżet Lublina na 2009 r. Prezydent miasta uwzględnił w projekcie część wniosków zgłoszonych przez PiS.
- Wcześniejsze budżety zakładały poziom zadłużenia sięgający 30 proc. przychodów, teraz jest to ponad 50 proc. - wypominał prezydentowi Sylwester Tułajew (PiS). Podkreślał, że miasto niebezpiecznie zbliża się do maksymalnego dopuszczalnego przez prawo 60-procentowego progu zadłużenia.
PiS krytykował też budżet za zbyt małe nakłady na budownictwo. - To żenujące, że na promocję miasta jest więcej pieniędzy, niż na budownictwo mieszkaniowe - oburzał się Zdzisław Drozd.
Wtórował mu Dariusz Sadowski (SdPl): - Miesiąc temu przyjęliśmy program rozwoju budownictwa komunalnego i socjalnego. Tam było napisane czarno na białym, że w 2009 r. wydamy 15 mln zł na budownictwo mieszkaniowe. I co się okazuje? Mamy tylko 5 milionów.
Radni wytykali też prezydentowi nieścisłości. - W tym roku na przebudowę ul. Zana było 5 mln złotych, a w przyszłym będzie to 1 mln zł. Czy tak ceny spadły, czy prezydent ma królika w kapeluszu? - ironizował Jan Gąbka (SdPl). A Sadowski poddawał w wątpliwość sens wydawania 600 tys. złotych na poszerzenie ul. Poniatowskiego twierdząc, że nie rozwiąże to problemu.
Głosy krytyki, choć rzadziej, padały też ze strony radnych Platformy Obywatelskiej, z której wywodzi się prezydent Adam Wasilewski. Radny PO, Wojciech Krakowski miał żal o zmniejszenie puli pieniędzy przewidzianej na podwyżki płac dla pracowników magistratu.
- Była mowa, że brakuje ludzi w Wydziale Architektury, że płace są za niskie, a jednocześnie zmniejszamy pulę na wynagrodzeniu. Wręcz przeciwnie, powinniśmy dołożyć pieniędzy, żeby chcieli tu pracować - apelował radny. Według pierwotnych założeń miejscy urzędnicy mieli w połowie przyszłego roku dostać po 100 zł podwyżki.
Temperatura na sali obrad wzrosła podczas końcowych przemówień szefów klubów radnych. Piotr Kowalczyk, przewodniczący klubu PiS nie pozostawił na prezydencie suchej nitki.
Poszło o kartkę, na której w trakcie prac nad budżetem radni PO spisali prezydentowi wykaz wniosków, które ich zdaniem powinien uwzględnić w końcowej wersji projektu. Tymczasem procedura uchwalania budżetu jest ściśle określona i nie przewiduje możliwości składania wniosków przez kluby radnych.
- Doszło do rzeczy wyjątkowo skandalicznej. Jak to mogło w jakikolwiek sposób wejść do budżetu? Przez autopoprawkę prezydenta. To ewidentne złamanie prawa - grzmiał Kowalczyk. I zarzucał prezydentowi: - To, co pan ujął w autopoprawce, to wnioski kolesiów partyjnych.
- Jeśli pan zabrania klubowi powiedzieć prezydentowi, co jest ważne, to co? Buzia na kłódkę? Morda w kubeł i nie bulgotać? - odparował później Kowalczykowi szef klubu PO, Paweł Bryłowski, który bronił prezydenckiego projektu budżetu Lublina.
- Ten budżet, jeśli się go przeanalizuje w sposób mniej emocjonalny wskazuje, że zostały zachowane odpowiednie proporcje - mówił przewodniczący. - Na same inwestycje mamy 25 proc. budżetu. Jest to wskaźnik dobry. Jeśli dołączymy do tego remonty, to mamy już 26 proc. - obliczał. - Jest coraz mniej fantazji, a coraz więcej realiów. Realia mogą być gorzkie, kłopotliwe, bolesne, ale taka jest rzeczywistość.
Zdaniem Bryłowskiego budżet poprawia też sytuację miejskich spółek. - Ten budżet wskazuje, że cztery filary naszych działań komunalnych: LPEC, MPWiK, MPK i ZNK wychodzą ze smugi cienia ciągłej ingerencji personalnej i nie dania tym firmom ani na chwilę oddechu od ciągłego zamętu wewnątrz.
Kowalczyk, który zarzucał PO złamanie prawa sam przyznał się do fortelu dozwolonego procedurą uchwalania budżetu. PiS w przemyślny sposób skorzystał z możliwości składania wniosków mniejszości, przeznaczonej dla radnych niezrzeszonych. - Zrobiliśmy to tylko dlatego, żeby oszczędzić mieszkańcom wielomiesięcznych tarć co do budżetu wprowadzić, a czego nie wprowadzić - mówił Kowalczyk.
Platforma nie pozostała mu dłużna. - Zamiast pójść do prezydenta i powiedzieć "nasz klub ma jeszcze jakieś zadania” chwyciliście się sposobu, który pozwoli wam zaistnieć w mediach, ale to samo można osiągnąć poprzez rozmowę - krytykował Bryłowski.
- Nie sztuka wprowadzać do budżetu różne zadania, a później rozliczać kogoś, kto z góry ostrzega "ale ja nie dam rady”. Istnieje granica, ponad którą jak nawrzuca się zadań, to nie uzyska się postępu, ale regres -dodał.
Poprzez wnioski mniejszości PiS chciał doprowadzić do umieszczenia w budżecie kilku mniejszych inwestycji, które pominął prezydent: m.in. modernizacji boiska Gimnazjum nr 1, SP 29 i SP 38, projektu budowy basenu na Bronowicach, asfaltowej alejki na dnie wąwozu między os. Ruta a os. Sienkiewicza. PiS dysponujący w radzie większością głosów zakładał, że bez problemu przeforsuje swoje poprawki.
Po tym wystąpieniu zaczęło się blisko godzinne spotkanie, na którym PiS przekonywał prezydenta do wprowadzenia poprawek.
- Dałem się przekonać do trzech, spośród tych wniosków: dotyczącego Gimnazjum nr 1, basenu na Bronowicach oraz ulic: Przelot, Wielkiej i Sportowej.
Po tej deklaracji PiS wycofał resztę wniosków mniejszości. Swój wniosek o przeznaczenie pieniędzy na dofinansowanie do budowy nowych komisariatów policji wycofała też radna lewicy, Monika Wac, której prezydent obiecał, że w najbliższym czasie przygotuje projekt uchwały, która wstępnie zarezerwuje 2 mln zł na ten cel.
Budżet został przyjęty.