Składowisko odpadów w Dominowie działa mimo, że prowadzona działalność jest niezgodna z zapisami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Okoliczni mieszkańcy protestują. A wójt gminy Głusk i starosta lubelski nawzajem obarczają się winą za zaistniałą sytuację
– Walczymy o nasze zdrowie i życie – podkreśla Wiesława Misiarz z podlubelskiego Dominowa, której dom sąsiaduje ze składowiskiem odpadów. I dodaje: Dla mnie jest to jakaś paranoja, żeby zrobić składowisko odpadów w środku wsi, nad rzeką.
– Naprzeciwko tego śmietniska jest plac zabaw, na którym bawią się moje dzieci – dodaje pani Justyna, córka Wiesławy Misiarz.
– Mąż co tydzień uprząta drogę gminną, którą do składowiska dojeżdżają ciężarówki bo jest taki kurz. Nie można wywiesić ani prania ani nawet przed domem posiedzieć – opisuje sytuację Halina Augustyniak, która też mieszka niedaleko składowiska.
– Zwożą gruz, folię, drzewo, okna po rozbiórce, styropian, watę szklaną, cement – wylicza kolejna z sąsiadek składowiska Barbara Turowska.
Protestujący mieszkańcy szukają pomocy. Swój problem przedstawiali nawet na sesji Rady Powiatu Lubelskiego.
Właściciel składowiska odpadów na początku grudnia 2013 r. otrzymał decyzję ze Starostwa Powiatowego w Lublinie zezwalającą jego firmie na zbieranie odpadów – m.in. budowlanych jak też z remontów i przebudowy dróg. „odpady zbierane będą selektywnie (…) w wyznaczonych miejscach w uporządkowany sposób w kontenerach na placu oraz workach typu Big-Bag w hali namiotowej (150 mkw) z utwardzonym, nieprzepuszczalnym podłożem na ogrodzonej działce (…) – czytamy w wydanej decyzji.
– Hali namiotowej nie ma i nigdy nie było, beton jest na niewielkiej części i to dopiero od niedawna – denerwuje się pani Wiesława.
Na tym nie koniec. – Prowadzona działalność jest niezgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego – wskazuje Jacek Anasiewicz, wójt gminy Głusk. – Odwoływałem się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które najpierw uchyliło tę decyzję, a później wróciło do poprzedniej. Odwołałem się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie, który stwierdził, że ani gmina ani sąsiedzi nie są w tej sprawie stroną.
Zdaniem starosty lubelskiego Pawła Pikuli zapis w miejscowym planie nie jest jednoznaczny. – Nawet gmina i SKO wydała dwie różne decyzje – twierdzi Pikula.
Innego zdania jest sąd. WSA mimo, iż skargę gminy oddalił to wskazał, że prowadzona działalność jest niezgodna z ustaleniami miejscowego planu. – Podkreślenia wymaga, że plan ten na obszarze działki zezwala na prowadzenie nieuciążliwej działalności gospodarczej oraz umożliwia magazynowanie i składowanie jedynie produktów i materiałów użytkowych, a nie także odpadów – czytamy w uzasadnieniu.
Sąd wskazuje też, że z zaświadczenia wydanego przez pracownika Urzędu Gminy Głusk, które przedsiębiorca dołączył do wniosku do starostwa o wydanie decyzji nie wynika, by miejscowy plan dopuszczał na terenie wspomnianej działki prowadzenie działalność polegającej na zbieraniu odpadów.
Zgodnie z pismem starosty właściciel składowiska ma miesiąc na postawienie hali namiotowej i wybetonowanie terenu. – Nie mam worków Big-Bag więc hali mieć nie muszę – stoi na stanowisku Jerzy Dyś, właściciel składowiska odpadów w Dominowie. – Teraz starosta na siłę chce mi pozwolenie odebrać. Będę domagać się odszkodowania – mówi Dyś, który jednocześnie zapowiada, że chce kupić działkę i tam się przenieść z działalnością, bo grunt w Dominowie dzierżawi.