O zaniedbania oskarża miejskich urzędników ojciec 7-latka, który miał rozbić sobie głowę na placu zabaw w Ogrodzie Saskim w Lublinie. Sprawa trafiła do prokuratury. Ratusz zapewnia, że urządzenie jest sprawne, a jego stan jest codziennie badany.
W ubiegłym roku często z tego placu korzystaliśmy, w tym poszliśmy pierwszy raz. Chcieliśmy zobaczyć nowe urządzenia – opowiada pan Robert.
Dodatkowe urządzenia zostały zamontowane pod koniec zeszłego roku. Wcześniej plac był wyposażony dość skromnie, na jego rozbudowę miasto wydało więc pół miliona złotych. Ratusz wymagał, by wszystkie elementy miały odpowiedni certyfikat.
– Jestem w szoku, że w takim miejscu mogło dojść do wypadku. Plac zabaw ładnie wygląda, ale stwarza złudne poczucie bezpieczeństwa – ocenia ojciec 7,5-letniego chłopca. – Syn chodził po równoważni. W pewnym momencie przewrócił się i uderzył głową w krawędź urządzenia. Doznał głębokiej rany głowy, aż do kości czaszki, praktycznie na pół szerokości czoła. Przybiegł do mnie z płaczem, zakrwawiony. Rana wyglądała strasznie.
Chłopiec został przewieziony karetką do szpitala. – Było podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Na szczęście badania tego nie potwierdziły. W znieczuleniu ogólnym rana została zszyta. Na drugi dzień syn został wypisany. Boimy się z żoną, że blizna będzie widoczna i konieczny będzie jeszcze zabieg plastyczny – dodaje pan Robert, który złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
– Uważam, że nadzór nad placem nie jest wystarczający. Użytkownicy urządzeń są narażeni na utratę zdrowia i życia.
– Takie zawiadomienie zostało złożone – potwierdza Katarzyna Czekaj, szefowa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe.
Miejscy urzędnicy twierdzą, że nic o zdarzeniu nie wiedzieli.
– Do tej pory nie wpłynęły do nas żadne sygnały dotyczące urządzeń na placu zabaw w Ogrodzie Saskim – zapewnia Olga Mazurek-Podleśna z Urzędu Miasta, który odpowiada za ten plac.
Oglądaliśmy wczoraj urządzenie, na którym miało dojść do wypadku. Dzieci korzystające z tej zabawki mogą kroczyć po kolejnych elementach wykonanych z polietylenu. Gołym okiem nie widać żadnych uszkodzeń czy ostrych krawędzi.
– Wszystkie urządzenia zabawowe znajdujące się na tym placu są obiektami dopuszczonymi do użytku publicznego i posiadają odpowiednie certyfikaty oraz atesty. Są to urządzenia nowe, a ich stan techniczny jest codziennie monitorowany przez wykonawcę – dodaje Mazurek-Podleśna.
Rodzice chłopca nie wykluczają, że będą starać się o odszkodowanie.