W sobotę Kom-Eko miało opuścić miejskie składowisko ziemi przy ul. Turystycznej. Bo skończyła się nielegalnie przedłużana przez Ratusz umowa, która powierzała spółce zarządzanie tym terenem. Ale Kom-Eko wciąż tam jest. I nadal przyjmuje nowe dostawy ziemi.
Niespełna dwa tygodnie temu dostaliśmy sygnał, że spółka wywozi na Turystyczną śmiecie. Mimo że na tym terenie można składować jedynie ziemię z placów budowy oraz gruz. Pojechaliśmy na miejsce. I zastaliśmy zwały śmieci. Spółka stwierdziła, że nie są to śmiecie, ale zanieczyszczony kompost. To, co Kom-Eko nazywa kompostem, w rzeczywistości składa się z rozdrobnionych i wymieszanych z ziemią odpadów z ulicznych koszy, fermentujących później na pryzmach. Urzędnicy nakazali spółce przesianie nawiezionych i rozgarniętych już zwałów oraz oddzielenie od nich śmieci.
Wczoraj poszliśmy sprawdzić, czy firma wykonała polecenie. Co zastaliśmy? Pracownicy spółki nadal oddzielali śmiecie od kompostu. Przyjmowali też kolejne ciężarówki ziemi, rozgarniając je spychaczem. Mimo że składowisko oficjalnie jest już zamknięte.
Zaraz za wyjściem natknęliśmy się na Konrada Burdzińskiego, dyrektora finansowego Kom-Eko. Przyjechał tu specjalnie, gdy dowiedział się o naszej obecności. Zapewniał, że sprzątanie terenu zakończy się lada dzień. - Myślę, że do końca tego tygodnia powinniśmy zdążyć. Nie zapowiadają deszczu - mówi Burdziński.
• Czy będziecie tu jeszcze przyjmować ziemię?
- Jak będzie nam potrzeba trochę ziemi do zniwelowania terenu, to przyjmiemy. Ale niech pan tego nie pisze.
• Ale przecież widzieliśmy,
jak wjeżdżały tu wywrotki.
Wolno wam to robić?
- Proszę się spytać miasta - odpowiada wymijająco Burdziński.
Spytaliśmy. - Jak potrzeba im ziemi, to niech przyjmą - stwierdza Tomasz Radzikowski, zastępca dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska w lubelskim Urzędzie Miasta. - Bo to już nie jest składowisko. To jest rekultywacja terenu.
Formalnie od 1 lipca Lublin nie ma żadnego składowiska do magazynowania ziemi z prowadzonych przez miasto inwestycji. •