Taką kwotę wyprocesował od policji mieszkaniec Lublina, który usiłował popełnić samobójstwo w pomieszczeniu dla zatrzymanych.
Patrol zatrzymał Mariusza K. latem 2003 roku w okolicach miasteczka akademickiego. Mężczyzna na widok funkcjonariuszy zaczął uciekać. Najpierw samochodem, a potem pieszo. Okazało się, że jest pod wpływem alkoholu, nie ma też prawa jazdy i dokumentów. Uciekinier tłumaczył, że właśnie rzuciła go dziewczyna. Trafił do IV komisariatu. Policjant go przeszukał, nie znalazł przy mężczyźnie paska ani sznurowadeł. Mężczyzna został umieszczony w celi dla zatrzymanych. Powiesił się na kracie. Policjantom udało się przywrócić mu oddech i akcję serca.
Lekarze uznali, że z powodu próby samobójczej Mariusz K., doznał uszkodzenia mózgu i krtani. Nie jest zdolny do samodzielnej egzystencji, trudno z nim nawiązać kontakt. Jego rodzina wystąpiła do sądu jeszcze w 2004 roku. Sąd Okręgowy w Lublinie doszedł do wniosku, że policja, zatrzymując mieszkańca Lublina, przejęła odpowiedzialność za jego zachowanie i dopuściła się zaniedbań.
Funkcjonariusz z komisariatu nie znalazł u Mariusza K. sznurka. Ponadto zatrzymany znalazł się w celi, która nie była przez cały czas obserwowana przez dyżurnego. Żeby zobaczyć, co się dzieje w środku, policjant musiał się wychylić ze swojego miejsca. Gdy to zrobił, Mariusz K. już targnął się na życie.
Sąd wyliczył, że policja przyczyniła się do próby samobójstwa w 50 proc. Przyznał Mariuszowi K. również 200 zł comiesięcznej renty. Policja będzie też w przyszłości
ponosiła odpowiedzialność za ewentualne pogorszenie się stanu zdrowia mężczyzny. Orzeczenie utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Lublinie.
Lubelska komenda wyciągnęła wnioski.
- Od 2003 roku w IV komisariacie zatrzymani czekają na korytarzu na załatwienie formalności a potem jadą do izby zatrzymań w komendzie miejskiej - mówi Witold Laskowski z lubelskiej policji.
(dj)