Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego nie widzi nic złego w tym, że szefowa lubelskiego oddziału zatrudnia u siebie swoją córkę. Ale na wszelki wypadek zorganizuje specjalne szkolenia, dotyczące polityki kadrowej.
- Skończyła ekonomię, więc pomyślałam, że jak przejdzie takie szkolenie, to potem, w razie potrzeby, nam pomoże - tłumaczyła Celina Stasiak, prezes lubelskiego ZNP.
Jesienią program trzeba było wdrażać. - Wtedy nasza księgowa powiedziała, że nie będzie na nim pracowała. Zatrudniłam więc na półetacie córkę - przyznała Stasiak. - Dla mnie to nie jest nepotyzm, że ktoś chce pomóc.
Innego zdania byli nasi Czytelnicy, nauczyciele i specjaliści. Sprawą zajął się Zarząd Główny ZNP. - Normy prawne nie odnoszą się do tego typu przypadków. Ale jest też to coś poza prawem: normy zwyczajowe - mówił na naszych łamach Sławomir Broniarz, prezes związku. I zapowiedział, że wyjaśni sprawę.
Odpowiedź centrali ZNP właśnie przyszła. - Prezes Zarządu Okręgu ZNP jest pracodawcą samodzielnie podejmującym decyzje m.in. w sprawie zatrudniania i zwalniania pracowników, na które wpływu nie ma Zarząd Główny ZNP - tłumaczy Magdalena Kaszulanis, rzecznik ZNP.
- Z zebranych przez nas informacji wynika, że decyzja pani Stasiak, dotycząca zatrudnienia w lubelskim zarządzie związku swojej córki, zyskała akceptację lokalnych struktur ZNP - wyjaśnia Kaszulanis.
Ale dodaje jednocześnie, że po przypadku "lubelskim” Zarząd Główny ZNP przekazał szefom zarządów okręgowych "zalecenia dotyczące zasad prowadzenia polityki kadrowej”. Jednym z nich ma być położenie nacisku na "system wartości etycznych”. W najbliższym czasie ZG ZNP planuje też szkolenia dla szefów lokalnych struktur na ten temat.
- Jeżeli chodzi o ten temat, to nie mam nic do dodania - powiedziała wczoraj Celina Stasiak.