"To już pora na Wigilię, to już czas...” - śpiewały wczoraj dzieci idąc lubelską ulicą Złotą. Jednak zarówno one, jak też liczna grupa biednych, głodnych ludzi, która przyszła na doroczną wieczerzę wigilijną, zamiast obiecanego posiłku, zastały stoły przykryte... ceratą i sianem.
Rzeczywiście, według zapowiedzi w tym momencie miała nastąpić uroczysta wieczerza. Skromna, ale zawsze jakaś. Tak informowały komunikaty prasowe rozesłane przez organizatorów, czyli Fundację "Galeria na Prowincji”, klasztor Ojców Dominikanów, Społeczny Komitet Odnowy Zabytków. Według nich miało to nastąpić dzięki hojności Wojska Polskiego i Zarządu Osiedla Starego Miasta.
- Sponsorzy zrezygnowali wczoraj wieczorem - mówił Waldemar Mirek, prezes Fundacji "Galeria na Prowincji” - nic nie mogliśmy na to poradzić. Wojsko też nie mogło zafundować swoich posiłków, bo zmieniły się jakieś przepisy. Dlatego mamy tylko tyle - tłumaczył.
Sponsorów zniechęciły ubiegłoroczne obchody Wigilii Starego Miasta. Wystawili jedzenie, a w zamian mają niemiłe wspomnienia. Jeden z kelnerów dostał tacą w głowę. Innemu z rąk wyrywano jedzenie, wyzywając go przy tym.
- Widziałam, jak pani w pięknym futrze chowała jedzenie do przygotowanych tekturowych pudełek. Nie wyglądała na biedną i zagłodzoną - wspomina pani Elżbieta. Następnego dnia w bramach można było znaleźć porozrzucane śledzie, chleb i inne potrawy. W tym roku takiego problemu nie będzie.
Mimo niesprzyjającej pogody, na wieczerzę przybyło wielu ludzi.
- Co chwila ktoś podchodził do radiowozu, by poskarżyć się, że nie ma nic do jedzenia - mówił Tomasz Targoński - dzielnicowy ze Starego Miasta.
- A idźcie gdzieś z tą wigilią! - krzyczał jeden z mieszkańców Starówki. - Człowiek głodny tu przyszedł i tylko puste stoły zobaczył. A rok temu było tak fajnie. I śnieg był, i jedzenie było... - wspomina.