Nie ma czego zbierać. Ogień pochłonął wszystko. To największa tragedia w historii lubelskiej firmy, która istnieje od 1989 roku.
– Została tylko stal. Spaliło się wszystko. Może coś zostało w pomieszczeniach księgowości, ale zobaczymy, dopiero jak tam wejdziemy. Na razie zajmujemy się rozbiórką. Dramat – mówi Przemysław Kukier z firmy Auto-Kukier.
To właśnie jej olbrzymia hala warsztatowa przy ul. Pancerniaków spłonęła w nocy z czwartku na piątek. A właściwie to obiekt trzech powiązanych ze sobą firm.
Straż pożarna otrzymała zgłoszenie o godz. 17.43 i po 4 minutach na miejscu była pierwsza jednostka. Szczęście w nieszczęściu - przy tej samej ulicy znajduje się jednostka numer 3.
W firmie wówczas nie było nikogo. Po straż zadzwoniła osoba ze znajdującego się po sąsiedzku KPRD Lublin. – Zauważyła dym i zadzwonili też do mnie. Od razu byłem na miejscu, ale już nie było czego ratować. W 10 minut ogień objął wszystko – mówi Kukier.
Akcja była trudna. Hala wypełniona była płytami warstwowymi, olejami, smarami, gazami technicznymi. Butle z gazem wybuchały jedna po drugiej. Płomienie strzelały w górę.
Z minuty na minutę okazywało się, że strażaków i wozów bojowych jest za mało, żeby poradzić sobie z ogniem.
– Na miejsce zostały natychmiast zadysponowane dodatkowe jednostki PSP z Lublina, Świdnika i Lubartowa, a także 19 jednostek OSP. Łącznie w akcji brało udział 31 zastępów – relacjonuje st. bryg. Michał Badach ze straży pożarnej.
Pożar przy ul. Grygowej w Lublinie
W sumie w akcji brało udział 103 strażaków.
Ze względu na bezpieczeństwo strażacy nie mogli wejść do budynku i tam walczyć z ogniem. Całą akcję prowadzili z zewnątrz. – Ze względu na zaparkowane w pobliżu hali pojazdy i niebezpieczeństwo ich zapalenia się, równolegle z gaszeniem pożaru prowadzono także działania w ich obronie – tłumaczy Badach.
Dodatkowo było trzeba zamknąć ul. Grygowej i Pancerniaków. Z tego powodu do akcji włączono policję, ratownictwo medyczne, pogotowie energetyczne i pogotowie gazowe.
Ogień udało się ugasić dopiero o godzinie 23.
Auto-Kukier to firma działająca od 1989 roku. Przy Pancerniaków znajduje się od Około 15 lat. Zajmuje się szeroko rozumianą motoryzacją: serwisuje auta, przeprowadza naprawy, wymienia części. Teraz jej istnienie stoi pod znakiem zapytania.
– Nie wiem, co dalej będzie. Budynek był ubezpieczony, ale nie sądzę, żebyśmy otrzymali od ubezpieczyciela takie pieniądze, które pokryją wszystkie straty. Kto nam zapłaci za zniszczenie tego, co znajdowało się w hali? Za cały ten sprzęt? – martwi się Przemysław Kukier.
Straż informuje, że wstępnie straty oszacowano na 5 mln zł. Przyczyna pożaru nie została ustalona. Strażacy mówią, że zniszczenia są za duże.
W tej historii jest jeden pozytyw. W piątek rano Kukier na Facebooku zaapelował o pomoc. Poprosił o dostarczenie dużego namiotu. – Był po minucie – mówi przedsiębiorca.