Bezdomna suczka, która wychowywała pięcioro szczeniąt, została najprawdopodobniej otruta. Ludzie, którzy ją dokarmiali, mają żal do lubelskiego schroniska, że w porę nie zabrało psa z ulicy.
Bera, około dwuletnia suczka była adoptowana z lubelskiego schroniska. Kiedy jej właścicielka zmarła pies trafił na ulicę. Zaopiekowali się nim sąsiedzi z kamienicy przy ul. Dziesiąta. Zrobili nad legowiskiem zadaszenie ze starych drzwi, regularnie ją dokarmiali. Kiedy Bera się oszczeniła ludzie zaczęli szukać dla niej pomocy.
– W czwartek dostaliśmy telefon w tej sprawie. Postanowiliśmy znaleźć dla psów dom tymczasowy, ale nie zdążyliśmy. Dzień później suczka już nie żyła – relacjonuje Jolanta Skowronek z lubelskiego „Animalsa”.
Sąsiedzi są przekonani, że zwierzę zabił mieszkający w okolicy mężczyzna nadużywający alkoholu. Jak mówią, to osoba bardzo agresywna, która zniszczyła psu tymczasowe schronienie i odgrażała się, że zrobi mu krzywdę. Mieszkańcy Dziesiątej uważają, że suka została otruta.
– Trwa postępowanie w tej sprawie, Przeprowadzona zostanie sekcja, czekamy na opinię biegłego – mówi kom. Kamil Gołębiowski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Za zabicie zwierzęta grozi do trzech lat więzienia.
– W trakcie policyjnej interwencji jeden z mieszkańców pokazał policji rejestr swoich telefonicznych połączeń, z którego wynikało, że kilka dni wcześniej dwukrotnie dzwonił do lubelskiego schroniska z prośbą o zabranie suki i szczeniaków – opowiada Skowronek. – Obiecano mu, że bezdomne psy zostaną zabrane. Nic się jednak nie wydarzyło... Gdyby pracownicy schroniska zadziałali szybciej suka by żyła.
– Rzeczywiście otrzymaliśmy telefon w tej sprawie – przyznaje Bożena Kiedrowska, prowadząca Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie. – Informacje były jednak niejasne. Ponieważ sami nie możemy podejmować interwencji, w sytuacji gdy zwierzę ma właściciela, a tak mogło wynikać z rozmowy, pracownicy schroniska umówili się wstępnie na wspólne działania z Ekopatrolem. Nie zdążyliśmy. To bardzo przykra sytuacja. Trudno pogodzić się z tym, że człowiek może zabić psa.
– To tragiczna sytuacja – dodaje Elżbieta Tarasińska, szefowa Animalsa. – Obecnie szczeniaki znajdują się w domu tymczasowym. Prowadzimy na nich zbiórkę, bo potrzebują suplementów i specjalnego mleka, którego opakowanie kosztuje 120 zł. W weekend zjadły dwie takie porcje. Zbiórka odbywa się TUTAJ.