Zamiast karty chorego przy łóżku, opaska na ręku pacjenta. Takie zmiany wprowadził na swoich oddziałach szpital kliniczny nr 1 w Lublinie.
- Trzy razy leżałem przy Jaczewskiego, trzy razy przy Kraśnickiej i opasek nie było - dodaje Wiesław Klocek, także pacjent. - Tutaj są, ale nie ma kart przy łóżkach. No i dobrze. Po co ktoś ma czytać, na co jestem chory.
Zakładanie opasek na przeguby dłoni wprowadzono z dwu powodów - objaśnia dr Stanisław Ostrowski, lekarz z Kliniki Chorób Wewnętrznych, przewodniczący Komisji ds. Zapewnienia Jakości Usług Medycznych. - Po pierwsze ze względu na ustawę o ochronie danych osobowych. Na większości oddziałów zdjęto z łóżek karty gorączkowe pacjentów, na których oprócz imienia i nazwiska, widniały informacje o podawanych lekach, gorączce, ciśnieniu. A jeszcze do niedawna także o chorobie pacjenta.
Po drugie - jak podkreśla lekarz - chodzi o bezpieczeństwo. - Choremu nie grozi mu pomyłkowe podanie leków, zoperowanie nie tego, co potrzeba. Opaska pozwala na identyfikację i gwarantuje wyeliminowanie zdarzeń niepożądanych.
Lekarze identyfikują pacjenta dzięki indywidualnemu numerowi, umieszczonemu na opasce. Pacjent otrzymuje go w momencie przyjęcia do szpitala. Numer jest zapisany w komputerowej bazie danych. - To jest trend światowy, sami tego nie wymyśliliśmy. Przecież noworodki obrączkuje się w podobny sposób od wielu lat - dodaje dr Ostrowski. - Identyfikacja chorych jest wymagana przy ubieganiu się o certyfikaty jakości ISO.
Ale nie wszystkim się to podoba. Opaski były używane w Klinice Hematoonkologii szpitala. Ale krótko. - Nam lekarzom w niczym to nie pomagało, bo pacjentów znamy bardzo dobrze - argumentuje dr Małgorzata Wach, zastępca kierownika kliniki. - A pacjenci narzekali, mówili, że im niewygodnie. Mieli też opory psychiczne, nie chcieli być dodatkowo oznakowani.