Chcemy złożyć rodzinie wyrazy współczucia – powiedział w poniedziałek Ryszard Śmiech, dyrektor szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Chodzi o bliskich 24-letniej kobiety, która zmarła z powodu krwotoku po porodzie.
Kobieta szybko traciła krew. – Szacuje się, że można w ten sposób stracić 150 mililitrów krwi na minutę, czyli litr w ciągu siedmiu minut – mówi prof. Witor.
Tej nocy na oddziale dyżurowało dwóch lekarzy i dwie położne. Kiedy zaczęły się komplikacje, pojawił się też ordynator. Pacjentka trafiła na oddział intensywnej opieki medycznej. Krwotok udało się opanować i rano wydawało się, że sytuacja się ustabilizowała. Pacjentka dostawała czerwone krwinki. Przetaczano jej także osocze, żeby przywrócić krzepliwość krwi.
Później jej stan znów pogorszył. Mimo operacji, w niedzielę, 11 listopada, zmarła. Sprawę bada lubelska prokuratura. Szpital prowadził też swoje wewnętrzne postępowanie, które nie wykazało żadnych nieprawidłowości.
– Dopóki sprawa jest u prokuratora, nie możemy powoływać żadnych biegłych i komisji. Czekamy na to, co wykaże postępowanie prokuratorskie – mówi Andrzej Ciołko, p.o. zastepca dyrektora szpitala
ds. lecznictwa.