Pielęgniarka oskarżona o wyłudzenie mieszkania od podopiecznego na razie nie stanie przed sądem. Anna Ś. chce uniknąć procesu. Liczy na ugodę z poszkodowanym.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Proces 51-latki miał ruszyć wczoraj w Sądzie Rejonowym Lublin Zachód. Anna Ś. nie zasiadła jednak w ławie oskarżonych. Okazało się, że jest chora. Obrońca kobiety złożył jednak wniosek o rozstrzygnięcie sprawy w drodze negocjacji. Poszkodowany przez pielęgniarkę mężczyzna zgodził się na takie rozwiązanie. W rezultacie sędzia Agnieszka Kołodziej skierowała sprawę do mediacji. Obie strony powinny dojść do porozumienia najpóźniej do listopada.
– Cieszymy się, że druga strona wyraziła zgodę na mediacje – zapewniał mec. Łukasz Lesyk, obrońca oskarżonej. – Moja klientka nie dopuściła się oszustwa.
• Skoro jest niewinna, to skąd prośba o ugodę?
– Na tym etapie to wszystko. Żegnam – skwitował obrońca.
Pan Krzysztof, poszkodowany w sprawie mężczyzna, jest ciężko chory. Wolałby nie uczestniczyć w długim procesie.
– Zgodziliśmy się m.in. ze względu na zdrowie i niepotrzebne nerwy. Poza tym nie zależy nam, by wsadzać kogoś do więzienia – wyjaśniła pani Ewa, terapeutka poszkodowanego mężczyzny.
Anna Ś. to pielęgniarka ze Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie. Z akt sprawy wynika, że w ubiegłym roku w ramach świadczeń przyznawanych przez MOPR, zajmowała się panem Krzysztofem.
Mężczyzna nie mówi, wymaga regularnej opieki. Anna Ś. odwiedzała podopiecznego w jego mieszkaniu na lubelskim LSM. Według śledczych postanowiła wykorzystać chorobę mężczyzny. Zabrała go do kancelarii notarialnej przy ul. Wieniawskiej. Tam sporządzono tzw. umowę dożywocia. Stanowiła ona, że spółdzielcze mieszkanie pana Krzysztofa przejmuje pielęgniarka. On może tam mieszkać do końca życia. Według prokuratury Anna Ś. chciała w ten sposób wyłudzić od mężczyzny jego mieszkanie.
Kobieta odpowiada teraz nie tylko za wyłudzenie. Śledczy ustalili, że przywłaszczyła sobie również dowód osobisty i dokumentację medyczną podopiecznego. Nie wiadomo, jakie miała zamiary.
Anna Ś. nie przyznała się do winy. Prokurator badający sprawę nie przesłuchiwał notariusza, który sporządził kontrowersyjną umowę. Obrońca Krzysztofa W. wnioskował o takie przesłuchanie, ale śledczy się nie zgodzili. Jeśli Anna Ś. nie dojdzie do porozumienia z poszkodowanym, musi się liczyć z karą do 8 lat więzienia.