Prawdziwymi powodami mojego zwolnienia jest zaangażowanie w obronę przed zabudową Górek Czechowskich i sprzeciw wobec budowy nowego stadionu żużlowego – mówi Szymon Pietrasiewicz, zwolniony właśnie z Centrum Kultury w Lublinie. – Były zastrzeżenia do pracy, a poglądy można mieć różne – ripostuje szef miejskiej instytucji.
Pietrasiewicz to kulturoznawca od 10 lat pracujący w Centrum Kultury podlegającym Ratuszowi w Lublinie. W ramach pracy realizował m.in. projekt Most Kultury, Peryferia Sztuki i NEONart. To także znany aktywista, jeden z liderów Lubelskiego Ruchu Miejskiego. I, jak mówi, to właśnie ta, pozazawodowa działalność miała być przyczyną jego zwolnienia.
W ubiegły piątek dostał wypowiedzenie umowy o pracę. Jak nam cytuje, ze względu na „utratę zaufania do pracownika oraz działanie na niekorzyść pracodawcy, przejawiające się w podejmowaniu działań sprzecznych z interesem pracodawcy poprzez przekazywanie do opinii publicznej niezgodnych z prawdą, negatywnych informacji na temat funkcjonowania zakładu pracy, co miało bezpośredni wpływ na wizerunek pracodawcy w opinii publicznej, systematyczne podważenie decyzji i poleceń pracodawcy”.
Aktywista na bruk
– Gdy odbierałem wypowiedzenie, dyrektor powiedział mi jednak, że faktycznym powodem jest moja działalność aktywistyczna, która jest dla Centrum Kultury szkodliwa – ujawnia Pietrasiewicz.
Wylicza, że jako przykłady wymieniono zaangażowanie w obronę przed zabudową Górek Czechowskich; sprzeciw wobec budowy nowego stadionu żużlowego; założenie w CK związków zawodowych oraz przyczynienie się do powstania artykułu opisującego zmiany kierownictwa CK (zamiar wskazania nowego dyrektora, Rafała Kozińskiego bez konkursu).
– Żaden zarzut nie dotyczył mojej pracy zawodowej oraz jej efektów – podkreśla i napisał to w liście do byłych już współpracowników. – Dlatego decyzję o moim zwolnieniu oceniam jako niesprawiedliwą i jako nadużycie, bo odnosi się ona do sfery aktywności obywatelskiej. Zarzuty pod moim adresem traktuję jako represję zmierzającą do wykluczania mnie z życia społecznego i aktywności obywatelskiej.
"Biegnie do mediów"
Aleksander Szpecht, dyrektor CK zapewnia, że jedyne przyczyny zwolnienia zostały zapisane we wręczonym Pietrasiewiczowi dokumencie. – Rzeczywiście jednak w trakcie wręczania wypowiedzenia przeprowadziliśmy długą, bo ponad godzinną rozmowę – przyznaje i podkreśla, że w jej trakcie nie mówiono o tym, że przyczyną zwolnienia działalność aktywistyczna. – W Centrum Kultury część z nas ma poglądy prawicowe, a część lewicowe. To normalne. Nikt się z tym nie kryje. To nie przeszkadza przecież w pracy zawodowej – podkreśla Szpecht. – Nie twierdzę, że Szymon w swoich poglądach nie ma racji, chociaż nie ukrywam też, że prywatnie nie podoba mi się jego aktywność społeczna polegająca wyłącznie na krytyce, w tym krytyce prezydenta. Nie mogę akceptować jednak sytuacji, w której zamiast poprosić o wewnętrzne spotkanie i dyskusję, ktoś biegnie do mediów. Mówię o decyzji dotyczącej nominacji Rafała Kozińskiego. Nie jestem nieomylny, można mnie krytykować i przekonywać w oparciu o argumenty. Bez dyskusji nie powinno się wynosić jednak krytyki na zewnątrz. To nie jest odpowiedzialne zachowanie.
Dodaje, że nie ma też zastrzeżeń do założenia w CK związków zawodowych. Ma natomiast obiekcje do pracy Pietrasiewicza. – Doprowadzał do przykrych sytuacji, takich jak np. nałożenie na nas przez Urząd Miasta 100 tys. zł. grzywny za realizowany przez niego projekt Most Kultury – tłumaczy dyrektor. – Przez ostatnie lata starałem się tłumaczyć mu, co robi nie tak. Mieliśmy kilka takich rozmów, ale Szymon słuchał i nic z tego nie wynikało. Nie brał nic pod uwagę. Dlatego musieliśmy się rozstać. W pracy ważne są dobre relacje. Tu ich nie było.
Pietrasiewicz ripostuje, że kara nałożona na CK w związku z Mostem Kultury nie była spowodowana jego działalnością, a „wynikała z samowoli gastronoma”. – Nie miałem na to wpływu – podkreśla i dodaje, że wypowiadał się w sprawie otwartych konkursów na stanowiska dyrektorów lubelskich instytucji, a nie przeciwko wyborowi konkretnej osoby. – Jako pracownik, czy mieszkaniec miasta, mam obywatelskie prawo do wyrażenia swojej opinii. Moja działalność aktywistyczna nie wpływała zupełnie na moje obowiązki zawodowe – mówi.
Będzie sąd
Szpecht podkreśla, że sytuacja jest trudna i nieprzyjemna dla obu stron. – Po ludzku jest mi po prostu przykro. Przyjmowałem Szymona 10 lat temu, gdy został zwolniony dyscyplinarnie z Chatki Żaka. Miałem wtedy pewność, że to bardzo wartościowy człowiek i Centrum Kultury będzie miało z niego wielki pożytek – mówi. – Rzeczywiście pierwsze lata pracowało nam się bardzo fajnie, ale potem było coraz gorzej. Zaufania nie traci się z dnia na dzień. To był proces, który trwał od jakichś trzech lat. Zresztą ze zwolnieniem wahałem się do ostatniej chwili. To smutne – dodaje.
– Faktycznie dostałem dyscyplinarkę, ale doszliśmy do porozumienia z pracodawcą i umowa została rozwiązana ostatecznie w normalnym trybie – dodaje Sztmon Pietrasiewicz.
Pietrasiewicz zaskarżył już wypowiedzenie do Sądu Pracy.