Coraz więcej wiadomo o skutkach ulewy, która w ubiegłą środę była przyczyną ewakuacji Plazy przy ul. Lipowej.
Dzień po nawałnicy szefowie Plazy zapewniali dziennikarzy, że nic poważnego się nie stało. Eli Mazor, dyrektor generalny Plaza Centers twierdził początkowo, że oprócz schodów ruchomych i wind ucierpiał tylko jeden sklep, w którym trzeba wymienić podłogę. Gdy odezwała się obecna na konferencji prasowej właścicielka butiku odzieżowego, Mazor zmienił zdanie. Przyznał, że zamoczonych jest osiem sklepów.
Kiedy kierownictwo obiektu zarządziło ewakuację całego budynku pracownicy sklepów musieli porzucić otwarte stoiska. Nie mogli ich zamknąć, bo nie działały napędzane elektrycznie antywłamaniowe rolety. Po powrocie do środka w części stoisk brakowało towaru. - Z lodówki stojącej w kawiarni Nescafe wyparowały torty i ciasta - opowiada jeden z pracowników Plazy. Kto zabrał słodkości? Nie wiadomo, bo nie działał monitoring.
Problemu nie widzi też nadzór budowlany. Jego szef twierdzi, że może jedynie sprawdzić zgodność wykonania budynku z projektami. A do tego nie ma zastrzeżeń.
Dziś lub jutro szefowie Lublin Plaza mają podać nowy termin otwarcia obiektu. Robotnicy przygotowują budynek na przyjęcie gości. W sobotę malowali farbą jeszcze mokre płyty gipsowo-kartonowe.