Komisja przy Ministerstwie Finansów uznała, że przetarg Uniwersytetu Przyrodniczego na służbowe auto, został przeprowadzony niezgodnie z zasadami. I ukarała...upomnieniem jednego z pracowników uczelni.
– Samochód miał być duży, rektorski. Tym się kierowałem. Ale nie parametrami audi – tłumaczył nam wówczas dr inż. Tomasz Słowik z Katedry Energetyki i Pojazdów UP, który przygotował kwestionowaną specyfikację przetargową.
W przetargu wystartował jeden dostawca. Uczelnia kupiła audi A6 za 209 900 zł brutto. Ale opisywaną przez nas sprawą zainteresował się Urząd Zamówień Publicznych. UZP również nie miał żadnych wątpliwości: doszło do naruszenia przepisów. Zamawiający ma obowiązek przygotowania i przeprowadzenia postępowania tak, by zachować zasady uczciwej konkurencji i równego traktowania. W tym przypadku tak nie było.
– Ja też nie mam takiej wiedzy. Informacja z ministerstwa do nas jeszcze nie trafiła. Nawet nie wiedzieliśmy, że była rozprawa – mówi Henryk Bichta, kanclerz Uniwersytetu Przyrodniczego. I podkreśla, że wiedziałby gdyby kara dotyczyła jego lub rektora. – Jak dostaniemy z ministerstwa formalne pismo, to wtedy się do niego ustosunkujemy. Musimy wiedzieć, kto został ukarany i za co – stwierdza kanclerz.
Po tym, jak okazało się, że przetarg mógł wygrać dostawca tylko jednego auta, uczelnia nikogo nie pociągnęła do odpowiedzialności. – Mieliśmy ukarać całą komisję, która przyjęła tę specyfikację? Dla mnie ten przetarg wcale nie był ustawiony – stwierdza kanclerz Bichta.