Rozmowa z Pauliną Zarębską-Denysiuk z Lubelskiego Ruchu Miejskiego.
• Po jesiennych wyborach samorządowych, w których LRM nie udało się uzyskać ani jednego mandatu w Radzie Miasta, zapowiadaliście walkę o dzielnice. Udało się?
– Tak. Choć nie dostałam się ani ja, ani Marcin Skrzypek. Nie postrzegam jednak tego w kategoriach porażki. Startowaliśmy na Sławinie, gdzie radni dzielnicowi poprzednich kadencji mają swój twardy elektorat. Oni wszyscy się dostali też i teraz. Każdy z nich dostał po ok. 350 głosów. Do Rady Dzielnicy Sławin weszli też młodzi, którzy mieli silne poparcie środowisk związanych z kościołem. A od nas w radzie dzielnicy jest Paweł Waga. Moim zdaniem ludzie nie głosują na programy, ale na osoby, które znają. Choć jednocześnie te wybory pokazały, że społecznicy też mają szansę.
• Jak duża była frekwencja w waszym okręgu?
– 13 proc. To dzielnica domków jednorodzinnych, zamieszkała przez ok. 6 tysięcy ludzi i bardzo zaktywizowana. Tu głosował prezydent miasta Krzysztof Żuk, do naszego kościoła chodzi wojewoda Przemysław Czarnek.
• Jak wyglądała wasza kampania?
– Typowa „door to door”. Chodziłam po sąsiadach, dzwoniłam do drzwi, wręczałam swoją ulotkę, dużo rozmawiałam. Muszę przyznać, że było to bardzo ciekawe doświadczenie. Tylko w trzech przypadkach usłyszałam, że ktoś nie jest zainteresowany. Z reguły ludzie chętnie dzielili się swoimi konkretnymi potrzebami.
• Ile dostałaś głosów?
– Ja 99, Marcin 103.
• W wielu innych dzielnicach to by wystarczyło.
– Ale nie u nas. Były też przecież obwody, gdzie głosowanie się w ogóle nie odbyło, bo zgłosiła się taka liczba kandydatów ile było miejsc. Tak do Rady Dzielnicy Za Cukrownią dostali się Szymon Pietrasiewicz z Pracowni Sztuki Zaangażowanej Rewiry i Magda Długosz, która była naszą kandydatką na prezydenta Lublina.
• Ile osób związanych z Lubelskim Ruchem Miejskim zasiądzie więc radach dzielnic nowej kadencji?
– W sumie ponad 10. To osoby, które aktywnie działają w LRM jak Pietrasiewicz, Długosz, Krzysztof Wiśniewski, Jacek Skiba, Barbara Kozłowska czy Andrzej Filipowicz; osoby z nami zaprzyjaźnione jak Paweł Waga czy „nasi eksperci” jak Agata Cholewa czy Krzysztof Lipka. Warto zaznaczyć, że Skiba, Wiśniewski i Lipka w swoich obwodach zanotowali najlepsze wyniki.
To była naturalna kolej rzeczy dla naszego społecznego ruchu – po wyborach samorządowych pora na dzielnice. Jednak nie wszyscy startujący jesienią do Rady Miasta na to się zdecydowali. W zasadzie zrobiła to mniejszość.
Generalnie liczę na to, że będzie to „świeży powiew” w dzielnicowych radach. W wyborach wystartowało wiele nowych osób, w tym wielu młodych. Miejmy nadzieję, że to nie był słomiany zapał, że rzeczywiście będą się w sprawy swojej dzielnicy angażować.