Policjant z wydziału kryminalnego odpowiada za poturbowanie nastolatka. Chłopak twierdzi, że podczas przesłuchania był bity i rzucano nim o ścianę. Wczoraj w sądzie okazało się, że ma kłopoty z pamięcią.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Jarosław M. ma 18 lat, uczy się w gimnazjum, leczy się z uzależniania od narkotyków. Chłopak miewał konflikty z prawem. W połowie kwietnia ub. r. włóczył się z kolegą i dwiema dziewczynami po centrum Lublina. Pili piwo obok zamku. Około północy ruszyli na dworzec PKS. Tam kolega Jarosława obrał na cel lodówkę z napojami stojącą przy jednym z kiosków. Zdemolował ją, a dwumetrowe urządzenie runęło na ziemię. Z akt sprawy wynika, że chłopcy ukradli napoje i poszli dalej.
– Niczego nie ukradłem. Butelki wypadły na ulicę. Ja je tylko zabrałem – wyjaśniał później śledczym Jarosław M.
Kryminalni zatrzymali nastolatka i jego kolegę przy Bramie Grodzkiej. Chłopcy trafili do izby zatrzymań przy ul. Północnej. Następnego dnia przewieziono ich do komisariatu przy ul. Okopowej. To właśnie tam Jarosław M. miał zostać sam na sam z Krzysztofem L., 31-letnim kryminalnym z „jedynki”. Policjant pytał go nie tylko o incydent z lodówką. Pokazywał również zdjęcia innych podejrzanych. Jarosław M. rzekomo nie chciał „sypać” kolegów. Wtedy Krzysztof L. miał stracić cierpliwość.
– Podniósł mnie i rzucił mną w kąt – opowiadał w sądzie nastolatek (na zdjęciu). – Leżałem twarzą do ziemi. Usiadł na mnie, przycisnął kolanem i wykręcił rękę.
Chłopak wciąż nie współpracował, więc policjant miał mu zafundować „drugą rundę”. – Założył lateksową rękawiczkę, popsikał ją gazem i wcierał mi ten gaz w oczy – wspominał Jarosław M. – Krzyczałem „Mamo! Karetka!”.
Z relacji nastolatka wynika, że spędził na komisariacie co najmniej kilka godzin. W tym czasie widział go nie tylko Krzysztof L., ale nikt nie zareagował na jego obrażenia. Zaczerwienienia i zadrapania na głowie zwróciły uwagę dopiero przesłuchującej chłopaka prokurator z Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. Chciała wiedzieć, kto poturbował nastolatka. Ten początkowo nie chciał nic mówić. – Bałem się o swoje życie – wyznał Jarosław M.
Wreszcie chłopak przyznał, że został pobity przez Krzysztofa L. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjanta. Podczas okazania Jarosław M. wskazał na Krzysztofa L. Znał go z widzenia, bo policjant był słusznej postury, a jego pseudonim to potoczne określenie atrakcyjnej kobiety.
31-latek usłyszał zarzuty, ale nie przyznał się do winy. Odmówił składania wyjaśnień. Sprawą zajmuje się Sąd Rejonowy Lublin-Zachód.
Podczas wczorajszej rozprawy Jarosław M. nie mógł sobie przypomnieć wielu szczegółów. Na większość pytań odpowiadał „wydaje mi się”. Okazało się również, że między wersją wydarzeń jaką przedstawił w śledztwie, a obecnymi zeznaniami jest sporo rozbieżności. Prokuratorowi wyjaśniał np., że nikt nie zamykał drzwi do pokoju przesłuchań, a zatrzymujący go policjant nie wyciągał broni. Wczoraj Jarosław M. mówił już co innego.
Przesłuchaniu nastolatka przyglądał się biegły psycholog. Ocenił on jednak, że dla zdiagnozowania chłopaka konieczne jest szczegółowe badanie. Finalna opinia biegłego będzie gotowa do połowy października. Wtedy odbędzie się kolejna rozprawa.
Przesłuchani mają zostać również znajomi Jarosława M. oraz policjanci, którzy transportowali go z izby zatrzymań na komisariat. Nie jest bowiem pewne, czy wszystkie obrażenia wskazane przez nastolatka powstały po jego zatrzymaniu.