Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Lublin

24 marca 2024 r.
19:36

Początki koronawirusa w Polsce. Tak wspominają go osoby z różnych profesji

(fot. Archiwum)

20 marca 2020 roku nasze życie się zmieniło, gdy premier Mateusz Morawiecki oficjalnie ogłosił stan epidemii. Zobaczcie, jak ten okres wspominają m.in. policjant, lekarz, uczennica i właściciel restauracji.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

„Wprowadzamy nowe zasady dotyczące kwarantanny i podwyższamy kary za jej złamanie, zawieszamy również zajęcia edukacyjne do 10 kwietnia 2020 r. Jednocześnie dziewiętnaście szpitali przekształcamy w szpitale zakaźne. Od 20 marca 2020 r. do odwołania, w Polsce obowiązuje stan epidemii, który daje organom państwowym nowe uprawnienia. Działamy profilaktycznie, aby ograniczyć rozszerzanie się koronawirusa: – mówił 4 lata temu ówczesny premier.

Oznaczało to wprowadzenie obostrzeń i zasad, które zmieniły naszą rzeczywistość. Przestraszeni ludzie ruszyli do sklepów robić zapasy w obawie przed zamknięciem sklepów. Wszędzie należało zakładać maseczki, rękawiczki i używać płynu do dezynfekcji. Uczniowie i studenci rozpoczęli naukę zdalną. Nie można było wyjść z domu, a jeżeli już to w maseczce. Zamknięto również m.in. lasy, restauracje i kawiarnie. Lekarze wprowadzili teleporady, aby ograniczyć tłumy w przychodniach i klinikach.

Co zapamiętaliśmy najbardziej z tamtych dni?

* Prof. dr hab. n. med. Mirosław Czuczwar, kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii USK nr 1 w Lublinie

– Połowa marca kojarzy mi się z wezwaniem do Janowa Lubelskiego, do pacjentki z ciężką niewydolnością oddechową. To miała być grypa i pomyśleliśmy, że zbierzemy ze sobą sprzęt covidowy i przy okazji zrobimy ćwiczenia. Sprawdzimy, jak używać tych kombinezonów, masek czy przyłbic.

- Już w trasie dostałem telefon, że to chyba jednak jest Covid-19. To był ten moment, kiedy stwierdziliśmy, że jednak będzie problem z wirusem. Po dwóch pierwszych pacjentach w regionie, przez długi czas nic się nie działo, wprowadzono lockdown. Mieliśmy przygotowany cały oddział pod pacjentów covidowych przy ul. Staszica. Charakter naszej pracy się zmienił i byliśmy w ciągłym oczekiwaniu. Nowych zakażeń było kilkanaście czy kilkadziesiąt dziennie.

- W kwietniu polecieliśmy z misją medyczną do Chicago na zaproszenie rządu amerykańskiego. Okazało się, że na miejscu sytuacja wygląda zdecydowanie gorzej niż u nas. Zastanawialiśmy się wcześniej, że może to nie jest takie groźne, może jest do przeżycia i zagrożenie przejdzie bokiem, ale zmieniło się po wizycie w Chicago. Tam widzieliśmy, że szpitale były przepełnione, wszystkie oddziały były przemianowywane na covidowe, widzieliśmy ten największy na świecie szpital tymczasowy, który był przyszykowany na tysiące chorych. Wtedy zaczęliśmy naprawdę podchodzić poważnie do zagrożenia. Jak wróciliśmy do Polski, to dla nas było jasne, że zagrożenie jest realne i prawdopodobnie sytuacja będzie wyglądać dokładnie tak samo w Polsce.

- Przyszła jesień, czyli druga, trzecia fala i wtedy sytuacja pogorszyła się do takiego stopnia, że stawialiśmy na szybko szpitale tymczasowe, gdzie do mojego ośrodka zaczęli przyjeżdżać pacjenci nie tylko karetkami, ale również śmigłowcami czy samolotami. Pół Polski zaczęło do nas dzwonić z racji tego, że mieliśmy centrum ECMO działające od kilku lat i byliśmy gotowi leczyć tych chorych.

* Aleksandra Brodacka, uczennica ósmej klasy Szkoły Podstawowej nr 50 w Lublinie

– Jak był nakaz, że nawet na dworze trzeba być w maseczkach, to było bardzo dziwnie. Kiedy wychodziłeś z kimś i nie mogliście normalnie porozmawiać. Byłam na kwarantannie i bardzo źle się z tym czułam, że nie można było wyjść w domu. Dużo się słyszało o tych przypadkach śmiertelnych, ile osób dziennie umiera, ile jest pod respiratorem.

- To była duża zmiana. Jeżeli ktoś w klasie miał nawet zwykłe przeziębienie to dużo osób od razu brało to za tego wirusa i później w całej klasie były robione testy. Wystarczyło, że ktoś kaszlnął na lekcji i już każdy się patrzył, szeptał po cichu „to koronawirus, zaraz cała klasa będzie na kwarantannie”.

- W trakcie zajęć zdalnych, można było wstawać pięć minut przed lekcjami i teoretycznie też nikt nie wiedział, co robisz. Na pewno można było poczuć swobodę. Bardzo się starałam uczestniczyć w tych lekcjach, ale z czasem, kiedy obok leżał telefon, laptop to po prostu dużo rzeczy rozpraszało. Na pewno mniej się uczyłam na zajęciach zdalnych. Później był z kolei problem z nauką, więc te oceny i średnia szły w dół. Najgorsze było to, że nie można było się widzieć z koleżankami, nie można było mieć takiej bezpośredniej interakcji z nimi. Lubię chodzić do szkoły, bo mam tutaj przyjaciół, widzisz się z nimi na co dzień i nagle jest stop.

* Janusz Grzęda, właściciel sklepu Lewiatan przy ul. Roztocze

– Był wielki strach przed zarażeniem się, bo wirus dosyć szybko się to rozprzestrzeniał. Mając do czynienia z klientami było to ryzyko zarażenia, co zaraz wiązałoby się z zamknięciem sklepu i ze stratami. Ten większy ruch był na początku, ludzie wykupywali towar, ale tak nie było przez cały czas. Podjęliśmy zaraz szybkie kroki, jeżeli chodzi o zasłony przy kasach, maski dla dziewczyn. Był problem, żeby to kupić. Trzeba było mieć płyny dezynfekujące, także był to czas strachu, takiej obawy. Skróciliśmy też czas pracy sklepu, żeby ten czas narażenia na wirusa był mniejszy, ale także, aby zmniejszyć zmęczenie załogi. Wpuszczaliśmy tylko po kilka osób, po to, żeby się jedni od drugich nie zarażali. Też dlatego przed sklepem ustawiały się kolejki. Trzeba było mieć maski, ale zdarzały się przypadki młodych ludzi, którzy ich nie mieli. Wtedy zawsze przy kasie mieliśmy zapas maseczek, więc jeżeli ktoś wchodził i nie miał to dostawał taki gratis.

* Nadkomisarz Andrzej Fijołek, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie

– Pandemia wiązała się z ograniczeniami i oczywiście z dodatkowymi zadaniami dla nas. Obostrzenia były wprowadzane często z dnia na dzień. Sprawdzaliśmy miejsca zamieszkania tych osób, które były na kwarantannie, a to były setki osób, które każdego dnia musieliśmy „odwiedzić”. Najczęściej odbywało się to w ten sposób, że mundurowi przyjeżdżali pod dany adres, a osoba w kwarantannie pojawiała się w oknie. Warto pamiętać, że my jako policja, nie stanowimy prawa. Jesteśmy zobowiązani przede wszystkim do egzekwowania przepisów przez obywateli. Tak samo było w przypadku Covid-19 i zmieniających się przepisów. Zdecydowana większość społeczeństwa podporządkowała się tym zapisom. Nasi mieszkańcy dostosowali się do obostrzeń i nie było z tym problemów. Jesteśmy jednak przyzwyczajeni do tego, że w przypadku zmian prawa, zawsze znajdą się osoby, które będą miały wątpliwości i niechęć do nowych regulacji. Z punktu widzenia funkcjonariuszy interweniowanie w takich przypadkach nie było przyjemne czy specjalnie wdzięczne.

- Niejednokrotnie kończyło się pouczeniem chociażby w stosunku do osób, które nie miały maseczki lub powiedziały, że zapomniały założyć, bo na przykład dopiero wyszły z samochodu. Była więc wyrozumiałość z naszej strony, a mandaty czy jakieś represje bardziej stosowane były wtedy, kiedy ktoś nie chciał zareagować na próbę zwrócenia uwagi czy wylegitymowania. Wówczas dochodziło już do mniej przyjemnych interwencji, czasami zakończonych mandatem karnym czy skierowaniem wniosku do sądu.

* Jolanta Gawrylak, nauczycielka matematyki w Szkole Podstawowej nr 50 w Lublinie

– Na początku każdy był przerażony i nie wiedział, co robić. Później zaczęliśmy się douczać jak prowadzić zajęcia zdalne. Jeśli chodzi o matematykę, to zawsze można wyłapać, czy ktoś ściąga, bo dzieci popełniają te same błędy i to widać. Tak samo widać, jeżeli ściągali z platformy i nie rozumieli, co przepisują.

- Efekty kształcenia można było zobaczyć po powrocie do szkoły. Widzę, że jeśli przerabiałam z uczniami równania czy wyrażenia algebraiczne, które były zdalnie, to niestety to nie działa. Jednostki potrafią je rozwiązywać, natomiast tak naprawdę, po powrocie do szkoły, zaczynamy od początku. W sytuacji sprzed pandemii, gdzie te tematy nie sprawiały uczniom trudności, tak teraz były dla nich bardzo trudne.

- Były sytuacje, które nie sprzyjały skupieniu i zachowaniu uwagi podczas lekcji, gdy uczniowie np. robili śniadanie w kuchni, zaspali czy leżeli w łóżku. Jeżeli chodzi o frekwencję, to w momencie, gdy braliśmy uczniów do tzw. zdalnej tablicy było widać, że ich nie ma przy komputerze, bo nie odpowiadali. Później uczeń pojawiał się i mówił, że był w toalecie. Z czasem, zaczęły się pojawiać pytania czy można wyjść do toalety, tak jak w trakcie normalnych, stacjonarnych zajęciach w szkole.

* Kamila Jesionek, studentka Politechniki Lubelskiej

– Na pewno był to szok, bo nigdy wcześniej czegoś takiego było. Ja podeszłam do tego trochę z dystansem. Właśnie wtedy pisałam maturę, więc było spore zamieszanie i nie wiadomo było, czy te matury się w ogóle odbędą. W końcu się odbyły, ale z opóźnieniem i w maseczkach.

- Później mój pierwszy rok studiów był całkowicie zdalny. Nie poznałam dużo prowadzących ani znajomych z roku. Na pewno przez obostrzenia dużo moich kontaktów się urwało. Było dziwnie, taka zupełnie nowa sytuacja, do której się nie można było przygotować, takie jak kwarantanna i zakaz wychodzenia z domu. Mieszkam na wsi i chyba ze trzy razy byłam na kwarantannie to przyjeżdżała policja pod dom i sprawdzała czy jestem. Z pewnością, w trakcie pandemii lepiej było mieszkać na wsi, bo można było jednak czasem wyjść na powietrze.

* Elżbieta Wójcik, właścicielka restauracji Koncertowa

– Dla nas było to bardzo ciężkie, ponieważ przestaliśmy mieć źródło jakiegokolwiek dochodu. Zostawiliśmy postawieni przed faktem bardzo prostym. Albo wyprzedajemy sprzęt firmy, albo wyprzedajemy coś, co posiadamy np. ziemię i samochody. Dylemat był straszny, bo jeżeli wyprzedamy sprzęt, to wtedy on miał bardzo małą wartość, bo wszyscy to zaczęli robić. Z drugiej strony, jeśli wyprzedalibyśmy sprzęt, to jeżeli skończy się pandemia to nie będzie na czym pracować. Podjęliśmy wtedy decyzję, że sprzedajemy swoje zasoby. Tragizm tej sytuacji polegał na tym, że jednego dnia z mężem stwierdziliśmy, że mamy 50 zł w portfelu i co z tym robić dalej. Czy kupić benzynę, żeby dojechać do domu, czy kupić jedzenie. We wszystkich mediach był przekaz, który wmówił ludziom, że restauratorzy dostali mnóstwo pieniędzy w ramach tarczy antykryzysowej. To bzdura, bo dostaliśmy tylko zwolnienie z ZUSu dla pracowników, którym i tak musieliśmy płacić normalnie pobory i postojowe.

- Nasi klienci też nie byli na to przygotowani. Młodsza część społeczeństwa jest przyzwyczajona do kupowania dań na wynos, natomiast nasi klienci to głównie osoby w wieku średnim, które były przyzwyczajone, aby jadać w restauracji. Wymyśliłam sobie słoikownie, bo pomyślałam, że tak naprawdę trzeba zacząć jakoś wracać do pracy. Więc zrobiliśmy sobie po prostu wyroby w słoikach i zaczęliśmy je sprzedawać. Można było powiedzieć, że to był traf. Tych słoików robiliśmy tysiące. Ja przez całe życie robiłam różne przetwory i do tej pory klienci nas rozpoznają i żałują, że już tego nie robimy.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

XIII Gala Konkursu „Szkoła Innowacji” w Lubelskiej Akademii WSEI

Lubelska Akademia WSEI nagrodziła innowacyjne szkoły

Szkoła Innowacji to konkurs dla szkół z województwa lubelskiego, które przygotowują wartościowe oferty kształcenia, inwestują we współpracę międzynarodową i realizują programy europejskie.

Donald Tusk na otwarciu wiosennej edycji Europejskiego Forum Nowych Idei "Przyszłość pracy, praca przyszłości"

Tusk: czas na repolonizację gospodarki, rynku i kapitału

Kończy się era naiwnej globalizacji – oświadczył premier Donald Tusk i poinformował, że 53 mld zł z realizowanej już inwestycji w pierwszą elektrownię jądrową w Polsce musi trafić bezpośrednio do polskich firm.

Lublin ma swoją tężnie. Nie trzeba jechać do sanatorium
ZDJĘCIA
galeria

Lublin ma swoją tężnie. Nie trzeba jechać do sanatorium

Upór i dążenie do celu ma znaczenie. Przekonali się o tym mieszkańcy dzielnicy Sławinek, którzy od 5 lat próbowali stworzyć tężnię solankową. I w końcu się udało.

Taki był wynik głosowania nad uchwałą uchylającą tę sprzed dwóch tygodni

Rada uchyla własną uchwałę. Chodzi o nielegalnych migrantów

Raz, że w treści wykroczyli poza swoje uprawnienia. Dwa, że narazili przy okazji miasto na utratę już pozyskanych i szans na kolejne unijne pieniądze. Radni Zamościa na nadzwyczajnej sesji we wtorek uchylili uchwałę przyjętą ledwie dwa tygodnie wcześniej.

Szefowa służby cywilnej o pracy i zarobkach urzędników
galeria

Szefowa służby cywilnej o pracy i zarobkach urzędników

Lubelski Urząd Wojewódzki gościł Anitę Noskowską-Piątkowską. Szefowa Służby Cywilnej wraz z wojewodą Krzysztofem Komorskim podkreślała znaczenie kompetentnej kadry i dobrej atmosfery w administracji.

Na zdjęciu z lewej strony Ewa Książek i Alicja Bełcik z prawej z wizytą w naszej redakcji

Te licealistki kierują się empatią. Chcą dbać o chorych na Alzheimera

Trzy uczennice klasy III z Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Wielkiego za cel obrały sobie pomoc osobom chorym na Alzheimera i bliskim tych osób.

Wtorkowa sesja rady miasta z udziałem pani poseł Marty Wcisło

Biała Podlaska popiera Tarczę Wschód. A europosłanka Wcisło pokaże stanowisko w Brukseli

Poparcie dla Tarczy Wschód deklaruje w specjalnym stanowisku rada miasta w Białej Podlaskiej. Jest również apel o stworzenie funduszu dla obszarów przygranicznych. Dokument ma przedstawić w Parlamencie Europejskim Marta Wcisło (KO), europosłanka z Lublina.

Tragiczny wypadek na drodze krajowej nr 74 w miejscowości Gościeradów

Tragiczny wypadek w Gościeradowie. Jedna osoba nie żyje

W zderzeniu samochodu osobowego i ciężarówki zostały poszkodowane dwie osoby. Życia jednej z nich nie udało się uratować.

Kilka kilometrów asfaltu za grube miliony. Umowa już podpisana

Kilka kilometrów asfaltu za grube miliony. Umowa już podpisana

Konsorcjum firm, których liderem jest przedsiębiorstwo MOLTER z Głogowa Małopolskiego przebuduje ponad 7 km drogi między Wolą Różaniecką a Różańcem w powiecie Biłgorajskim. Umowa z wykonawcą została podpisana, prace potrwają do przyszłego roku.

Na szczęście 80-latka czuła się w miarę dobrze i nie wymagała pomocy medycznej

Pies wytropił starszą panią. Spała za budynkiem gospodarczym

Kilka godzin intensywnych poszukiwań zaginionej staruszki zakończyło się szczęśliwie. Policyjny pies wytropił 80-latkę w środku nocy. Kobieta spała za budynkiem gospodarczym.

Jak zbudować skutecznie odporność na stres?

Jak zbudować skutecznie odporność na stres?

Stres, który towarzyszy nam każdego dnia – w pracy, w życiu osobistym, a także w chwilach, gdy napotykamy trudności finansowe, może mocno rzutować na zdrowie w przyszłości. W momentach kryzysu, gdy nagle popsuje nam się auto, a mieszkamy 20 km od miasta, mając jednocześnie większą inwestycję do zrealizowania, warto pamiętać, że dostępne są różne narzędzia, które mogą pomóc w złagodzeniu napięcia.

Tragedia na torach. Osobowy pociąg śmiertelnie potrącił kobietę
ZDJĘCIA

Tragedia na torach. Osobowy pociąg śmiertelnie potrącił kobietę

Do tragedii doszło dzisiaj po godz. 12 w Lublinie. Na torach przy ul. Gospodarczej osobowy pociąg śmiertelnie potrącił kobietę.

Prokuratorskie zarzuty gotowe. Dyrektorka żądała przeprosin dla pani wójt

Prokuratorskie zarzuty gotowe. Dyrektorka żądała przeprosin dla pani wójt

Prokuratura Rejonowa w Hrubieszowie jest gotowa przedstawić zarzuty pełniącej obowiązki dyrektor Szkoły Podstawowej w Trzeszczanach. Chodzi o przekroczenie uprawnień.

Straż Miejska bliżej mieszkańców. Kim są dzielnicowi i czym się zajmują?
WTOREK NA DZIELNI
film

Straż Miejska bliżej mieszkańców. Kim są dzielnicowi i czym się zajmują?

Każda z 27 dzielnic Lublina ma swojego dzielnicowego Straży Miejskiej. Choć wielu mieszkańców nie zdaje sobie z tego sprawy, funkcjonariusze ci odgrywają kluczową rolę w rozwiązywaniu codziennych problemów lokalnych społeczności. O zadaniach dzielnicowych, sposobach kontaktu oraz współpracy z mieszkańcami opowiedział w rozmowie z „Dniem Wschodnim” rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Lublinie, Robert Gogola. Jest to wstęp do naszego nowego cyklu programów „Wtorek na dzielni. Straż Miejska”. Jak zwykle oglądajcie nas na www.dziennikwschodni.pl i na naszym kanale You Tube.

Juwenalia Akademii Zamojskiej, podobnie jak w latach poprzednich zostaną zorganizowane na Rynku Wielkim

Juwenalia Akademii Zamojskiej 2025. Podali pierwsze szczegóły

Wiadomo kiedy. Wiadomo też gdzie. Jest wstępny program imprezy. Akademia Zamojska zapowiada swoje tegoroczne juwenalia.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium

Ogłoszenia

Najnowsze · Promowane
Praca -> Zatrudnię

zatrudnię pracownika

polska

0,00 zł

Budownictwo -> Materiały -> Sprzedam

ruraelas

ZAMOŚĆ

47,00 zł

Budownictwo -> Materiały -> Sprzedam

kolkom

ZAMOŚĆ

165,00 zł

Budownictwo -> Materiały -> Sprzedam

kolkom

ZAMOŚĆ

169,00 zł

Różne -> Sprzedam

zlacz

ZAMOŚĆ

47,00 zł

Komunikaty