W dwie noce z lubelskich jezdni zginęło blisko 40 żeliwnych krat studzienek burzowych.
- Do tej pory nie mieliśmy tak zmasowanych kradzieży - przyznaje Tadeusz Fijałka, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. - To musi być dobrze zorganizowana grupa z samochodem, która jedzie od studzienki do studzienki i zdejmuje z nich kraty.
Po raz pierwszy złodzieje dali o sobie znać w nocy z wtorku na środę. Żeliwne wpusty zginęły z ruchliwej al. Spółdzielczości Pracy, która znajduje się w ciągu drogi krajowej nr 19 Białystok-Lublin-Rzeszów. Brak krat zgłosili też kierowcy. - Tamtej nocy złodzieje ukradli w sumie 20 wpustów - informuje Jerzy Dziedzic, dyspozytor pogotowia wodno-kanalizacyjnego.
Sytuacja powtórzyła się następnej nocy. W czwartkowy ranek w wodociągach rozdzwoniły się telefony. - Dzwonił do nas kierowca MPK jadący przez ul. Koncertową. Brak krat zgłaszał nam też proboszcz parafii na Czechowie, który obok swojego kościoła organizował dużą imprezę dla dzieci. Alarmowali nas także przechodnie - mówi Dziedzic. Wczoraj wodociągowcy doliczyli się 17 skradzionych wpustów przy ul. Koncertowej, Harnasie, Paderewskiego i Szpinalskiego.
Z samego rana ekipy MPWiK zabezpieczały odsłonięte studzienki biało-czerwonymi płotkami. Żeby we wszystkich tych miejscach zamontować nowe kraty trzeba było ściągać pracowników, którzy mieli wczoraj mieć wolne.
- Listę skradzionych krat przekazujemy policji - informuje prezes Fijałka.
Wszystko wskazuje na to, że złodzieje zamierzają sprzedać swoje łupy w punkcie skupu złomu. Każda z żeliwnych krat waży 20 kilogramów.
- Dlatego będziemy odwiedzać punkty skupu i szukać w nich krat - zapowiada Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji. - Jeżeli złapiemy złodzieja, będzie odpowiadać nie tylko za kradzież, ale za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla kierowców i pieszych. Brak kraty na studzience może być przyczyną kolizji drogowej, a do odsłoniętego kanału może wpaść dziecko - dodaje Laskowski.