Od lat w Lubartowie pod nosem policji i prokuratury działała na dziko rozgłośnia radiowa o nazwie Rebelia. Prowadził ją Marcin M., który na co dzień pracuje w archidiecezjalnym radiu eR.
Wczoraj na stronie Rebelii pojawiał się tylko napis „Dziękujemy, do usłyszenia”. To dlatego, że we wtorek wieczorem do Marcina M. przyszli policjanci. Przeszukali jego mieszkanie, a potem zabrali do jego studia.
– Był tam stół mikserski, komputery, mikrofony, wyciszone ściany – wylicza Renata Laszczka-Rusek z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji.
Radio nadawało przez całą dobę. Muzykę przerywały autorskie audycje. Pracownicy Rebelii nie mieli z tego żadnych korzyści. Wprost przeciwnie – musieli się składać na sprzęt i wynajem pomieszczenia.
– Przestępczy proceder polegał na bezprawnym odtwarzaniu utworów – mówi Laszczka-Rusek. – Publiczne odtwarzanie muzyki wymaga uiszczenia tantiem organizacjom zbiorowego zarządzania prawami autorskim.
Policjanci przeprowadzili wtorkową akcję po doniesieniu złożonym przez Związek Producentów Audio Video.
W sprawie Marcina M. głos zabrali jego zwierzchnicy z Radia eR. – Zaistniała sytuacja nie ma związku z działalnością Radia eR, a także nie jest związana z pracami wykonywanymi przez Marcina M. na rzecz naszej rozgłośni, dlatego sprawy nie komentujemy – stwierdził w oświadczeniu ksiądz Robert Jasiak, dyrektor programowy. (DJ)