Sąd dyscyplinarny zgodził się w poniedziałek na zatrzymanie sędziego Włodzimierza K. i doprowadzenie go do prokuratury na przesłuchanie.
Ta historia ma swój początek w połowie listopada 2009 roku. Włodzimierz K., wtedy jeszcze czynny sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie i były wiceprezes tego sądu, jechał w Kraśniku samochodem pod prąd.
Ktoś wezwał policję. Sędzia nie chciał dmuchnąć w alkomat. Pobrano od niego krew. Okazało się, że miał aż 3,4 promila alkoholu. Jak wynika z relacji funkcjonariuszy, sędzia był wobec nich agresywny: ubliżał im, a jednego z policjantów uderzył w głowę.
Sąd uchylił Włodzimierzowi K., immunitet. Dochodzenie wciąż tkwiło w miejscu, bo sędzia nie stawiał się na przesłuchanie.
Włodzimierz K. nie przychodził również do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który rozpatrywał prokuratorski wniosek o zgodę na jego zatrzymanie. Nie było go również w poniedziałek. Przysłał zaświadczenie lekarskie.
- Sąd uznał jego nieobecność za nieusprawiedliwioną i rozpoznał wniosek bez niego – mówi Barbara Trębska, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
Włodzimierz K. jest teraz sędzią w stanie spoczynku. Może się odwołać do Sądu Najwyższego.