Policjanci zabrani na komisariat po awanturze przed klubem w centrum Lublina zaskarżyli swoje zatrzymanie. Ale sąd uznał, że patrol prewencji, który uspokajał awanturników działał legalnie.
– Śledztwo jest prowadzone w sprawie naruszenia nietykalności policjantów z oddziału prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie oraz stosowania wobec nich gróźb i przemocy, aby wymusić odstąpienie od zatrzymania – mówi Małgorzata Samoń, prokurator rejonowy w Kraśniku.
Trzech policjantów z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie próbowało nocą wejść do jednego z lokali przy Krakowskim Przedmieściu. Byli pijani, więc ochroniarze nie chcieli ich wpuścić. Ci jednak nie zamierzali zrezygnować. – Krzyczeli, że oni przecież wchodzą wszędzie. Wymachiwali policyjnymi blachami – opowiada nam jeden ze świadków wydarzeń.
Ktoś wezwał policję. Wówczas awanturujący się mężczyźni skierowali swoją agresję wobec interweniujących policjantów. Zostali przewiezieni na I komisariat. Alkomat pokazał, że mają po ponad 1,5 promila alkoholu. Po ponad godzinie zostali odebrani przez członków swoich rodzin.
W protokołach zatrzymań policjanci z KMP kazali wpisać, że składają zażalenie na swoje zatrzymanie. Dlatego sprawa trafiła do sądu, który oceniał, czy interwencja wobec nich była zasadna. W dwóch przypadkach doszedł do wniosku, że zatrzymania były legalne i przeprowadzone prawidłowo. Trzeci zostawił bez rozpoznania, bo policjant wycofał swoje zażalenie.
Prokuratura z Lublina wyłączyła się z prowadzenia śledztwa w tej sprawie, żeby uniknąć zarzutów o stronniczość. Własne postępowanie prowadzi też policja.