Sierżant Sebastian O., który pod koniec lipca śmiertelnie postrzelił motocyklistę w Chodlu, właśnie wrócił do policji. Ale zwierzchnicy przenieśli go do innej jednostki. Daleko od miejsca, gdzie doszło do tragedii.
Sierżant sztabowy Sebastian O. z Komendy Powiatowej w Opolu Lubelskim mieszkał dwa kilometry od miejsca, gdzie rozegrał się dramat z jego udziałem. W Chodlu na policyjnej blokadzie zastrzelił uciekającego motocyklistę. Pech chciał, że nie był to poszukiwany za napad bandyta, lecz przypadkowy młody człowiek. Zaraz po tragedii policja ewakuowała rodzinę funkcjonariusza. A jego skierowała do psychologa i na turnus wypoczynkowy.
Policjant wrócił do pracy na początku września. Ale nie do Opola Lubelskiego. – Pracuje poza tą komendą, na terenie Lubelskiego – mówi wymijająco Janusz Wójtowicz, rzecznik policji. – Nie powiem w jakiej jednostce. Został przeniesiony na własną prośbę.
Wójtowicz nie chce komentować powodów przeniesienia policjanta. Prawdopodobnie chodziło o uniknięcie zadrażnień z mieszkańcami Chodla. W tej miejscowości mieszka rodzina i znajomi zastrzelonego motocyklisty.
Sebastian O. unika dziennikarzy. Udzielił wywiadu jedynie branżowemu miesięcznikowi „Policja 997”. Wyjawił, że chciałby dalej pracować w policji. Ale w innej jednostce. – Kojarzy się to z ucieczką, ale mnie nie chodzi o mnie tylko o żonę i dzieci... Nie mieliby już życia w Chodlu.
– Nie mieszka tam, gdzie mieszkał – potwierdza Wójtowicz.
Lubelska policja uważa, że funkcjonariusz zareagował prawidłowo, bo motocyklista chciał go przejechać. Ostateczna ocena Komendy Głównej Policji nie jest jeszcze gotowa. Śledztwo w sprawie użycia broni prowadzi też Prokuratura Okręgowa w Lublinie. – Przesłuchujemy świadków, otrzymaliśmy wstępną opinię balistyczną – mówi Wiesław Szczepański, naczelnik wydziału śledczego PO w Lublinie.