„Gazeta Wyborcza” opublikowała we wtorek stenogram nagrania rozmowy Jarosława Kaczyńskiego z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem, w której prezes PiS opowiada o planach budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną z jego środowiskiem spółkę Srebrna. Z taśm i z tekstu „GW” wynika, że budowa miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA. Birgfellner wykonał m.in. projekt architektoniczny i strategię realizacji. Srebrna wstrzymała jednak inwestycję i odmówiła mu zapłaty za wykonaną pracę.
Rozmowa z dr hab. Agnieszką Łukasik-Turecką, politologiem i medioznawcą z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego
• Jak można ocenić opublikowaną przez Gazetę Wyborczą treść nagrania z udziałem Jarosława Kaczyńskiego? Czy to „bomba informacyjna”, której spodziewał się Tomasz Lis, czy „pseudo rewelacje”, co sugerowała Beata Mazurek?
– Materiał jest na tyle skomplikowany i wielowątkowy, że trzeba przedrzeć się przez całą szpaltę tekstu, żeby zobaczyć, o co w nim chodzi. Moim zdaniem nie jest to przekaz bardzo medialny, bo w całym tekście nie ma żadnego szlagwortu, soczystego cytatu w stylu pamiętnych „państwo istnieje tylko teoretycznie”, czy „kamieni kupa”. Nie ma hasła, wokół którego można by zbudować kolejny przekaz i wielokrotnie cytować. W dobie tabloidyzacji mediów ten materiał nie ma takiej siły rażenia, jak chciałaby opozycja. Trudno znaleźć tu cytat, który mógłby zacząć żyć swoim życiem.
• Nie ma porównania do „taśm prawdy” z restauracji Sowa i Przyjaciele, które wyciekły kilka lat temu?
– To nagranie jest porównywalne o tyle, że mamy do czynienia z rozmową nagraną i upublicznioną bez wiedzy rozmówcy. Ale jeśli chodzi o konkretne wyrażenia, z których można rozliczać nagranego polityka, brakuje wspomnianej siły rażenia. Czy to się zmieni? To zależy od opozycji, czy wyciągnie z tych taśm coś, z czego będzie kazała się władzy tłumaczyć.
• W zapisie rozmowy nie ma żadnych kontrowersyjnych treści?
– Pewnym zaskoczeniem może być to, że zmieni się postrzeganie Jarosława Kaczyńskiego. Do tej pory miał wizerunek osoby znajdującej się z dala od kwestii finansowych i gospodarczych. Z taśm wynika, że jest to wizerunek nieprawdziwy. Ujawnia swoją wiedzę w tym zakresie, nie dopytuje swoich rozmówców o szczegóły, jest zorientowany w tym zakresie. Ale zmieni się też to, że teraz sam Kaczyński będzie miał mniejsze zaufanie do swoich rozmówców
• Czy zaskakujący nie jest fakt, że partia polityczna zajmuje się działalnością deweloperską?
– Każde ugrupowanie ma różnego rodzaju plany. Tu poznajemy wiele szczegółów. I być może to będzie wątek, do którego przyczepi się opozycja mówiąc, że nie tędy droga i nie na tym polega działalność partii.
• A co ze słowami „Jeśli nie wygramy wyborów, to nie zbudujemy wieżowca w Warszawie”. Czy można w tym upatrywać sugestię, że po wyborczej wygranej PiS rozstrzygnie sprawę po swojej myśli?
– To też może być część długiego przekazu tematycznego, w oparciu o który opozycja stworzy narrację najbliższych dni. Oto PiS, które stwarzało wizerunek partii walczącej z układami, samo je tworzy. Tak, jak było w przypadku słów Beaty Szydło, która odpowiadając na krytykę wysokich nagród dla członków rządu tłumaczyła, że „one im się po prostu należały”. To może być okazja do złamania dotychczasowego wizerunku rządzącego ugrupowania i pokazania, że nie mamy do czynienia ze szczerymi intencjami. A coś takiego może zniechęcić do partii nawet wiernych wyborców.
• Czy w kontekście czekających nas wyborów PiS może stracić na publikacji „taśm Kaczyńskiego”?
– Tylko i wyłącznie wtedy, jeśli opozycja oprze narrację o któryś z wątków. Póki co, największą sensacją jest to, że komuś udało się nagrać Jarosława Kaczyńskiego.