Porzucili umierającą koleżankę, podpalili rozbite auto i uciekli. Ranna nastolatka nie przeżyła. Młodzi uczestnicy wypadku w Jarocinie stanęli właśnie przed sądem. Na salę wprowadzono ich w kajdankach
Główny oskarżony to 19-letni Patryk M. z Łążka Garncarskiego (powiat Janów Lubelski). To on feralnego wieczora zaproponował swojej sąsiadce przejażdżkę, która skończyła się tragedią. Teraz odpowiada za prowadzenie auta po pijanemu, spowodowanie śmiertelnego wypadku i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Grozi mu do 12 lat za kratami. Sprawą zajmuje się Sąd Rejonowy w Nisku (woj. podkarpackie).
Do tragedii doszło we wrześniu ubiegłego roku w Jarocinie na granicy województw lubelskiego i podkarpackiego. Wieczorem policjanci dostali zgłoszenie o wypadku. Na miejscu, niedaleko leśnej drogi, znaleźli płonące auto. W pobliskim rowie leżała ranna i nieprzytomna dziewczyna. Świadkowie próbowali ją reanimować, ale 19-letnia Anita zmarła.
Okazało się, że dziewczyna mieszkała w pobliskim Łążku Garncarskim w pow. janowskim. Policjanci znaleźli na miejscu wypadku jej telefon. Sprawdzili ostatnie połączenia i w ten sposób ustalili, z kim podróżowała. Niedługo po tragedii zatrzymali jej sąsiada, 19-letniego Patryka M. oraz o rok młodszego Błażeja S. Obaj byli pijani. Mieli około promila alkoholu w organizmie. Obaj przyznali się do udziału w wypadku. Trafili do aresztu.
Jak później ustalili śledczy, feralnego dnia cała trójka piła alkohol. W pewnej chwili Patryk M. bez wiedzy rodziców wziął ich volkswagena golfa i zaproponował przejażdżkę. Nie miał prawa jazdy. Pędził z prędkością ok. 120 km/h. Na wąskiej drodze stracił panowanie nad autem i uderzył w słup. Anita wypadła przez szybę do rowu.
Patryk M. i Błażej S. wyszli z wypadku bez obrażeń. Jak ustalili śledczy, nie martwili się o konającą koleżankę. Podpalili rozbity samochód i uciekli.
– Podczas śledztwa Patryk M. przyznał się do wszystkich zarzutów. Wyraził skruchę – mówi Andrzej Dubiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
Błażejowi S. zarzucono, że nie pomógł rannej i zacierał ślady. Podpalenie auta było jego pomysłem. Grozi mu do 5 lat więzienia.
Jak ustalili biegli, rany jakie odniosła Anita w wypadku, były śmiertelne i nawet natychmiast podjęta reanimacja nie ocaliłaby dziewczyny. Nie wiadomo, jak Patryk i Błażej tłumaczyli się na sali sądowej. Na wniosek rodziny ofiary, proces toczy się za zamkniętymi drzwiami. Sprawa wróci na wokandę w połowie maja.