Kolejny dziwny przetarg w Urzędzie Miasta. Tym razem chodzi o obsługę pojemników na niebezpieczne odpady.
Przetarg został ogłoszony na początku kwietnia. Miasto szukało firm, które będą ustawiać na osiedlach należące do miasta specjalne pojemniki na niebezpieczne odpady, później opróżnią je i wywiozą ich zawartość do utylizacji. Chodzi o takie śmieci, jak zużyte świetlówki, baterie czy opakowania po lekach, farbach i lakierach.
Urzędnicy podzielili miasto na dwie połowy. Rejon I obejmował północno-wschodnią część Lublina, rejon II pozostałe dzielnice. Na rejon I magistrat mógł wydać maksymalnie 243 104 zł, na rejon II - 175 993,60 zł.
- Nie wiem, skąd takie podejrzenia - wtóruje mu Andrzej Pietrkiewicz z MPO Sita. - A skąd wzięła się taka, a nie inna kwota w naszej ofercie? To samo zadanie wykonywaliśmy już rok wcześniej i mniej więcej orientujemy się w cenach.
Urzędnicy nie widzą w tym nic podejrzanego. - Może mnie to i dziwi. Ale co z tego? Podstaw do unieważnienia przetargu nie ma - mówi Tomasz Radzikowski, zastępca dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska zarządzającego kontenerami na groźne odpady.