Z fajką w dłoni i pistoletem w kaburze - z tymi dwoma gadżetami kojarzony był do niedawna Robert Bednarczyk, nowy szef Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Teraz została mu tylko fajka, bo broń gdzieś przepadła. Minister Ziobro podejrzewa prowokację.
Szybko okazało się, że również Bednarczyk znalazł się w niezręcznej sytuacji. W kilka dni po objęciu stanowiska zawiadomił Prokuraturę Krajową, że stracił pistolet, który służył mu do osobistej ochrony. I to z metalowej szafy w jego gabinecie.
- To był pierwszy dzień, kiedy z niej korzystałem - mówi. - Rano zostawiłem w niej broń, szelki, zapasowy magazynek. Pracowałem do późna. W domu zorientowałem się, że nie mam broni. Wróciłem do pracy, żeby się upewnić, że jest w szafie. Oprócz niej zginęły szelki i magazynek.
Bednarczyk jest przekonany, że broń ktoś mu ukradł. - Zapewniano mnie, że do szafy nie ma drugiego kompletu kluczy, ale jakie mam gwarancje, że tak było? - zastanawia się. - Zamówiłem nowy sejf.
Szef lubelskich prokuratorów zaprzecza sugestiom "Rzeczpospolitej”, że zgubił pistolet po imprezie towarzyskiej. Prokuratura we Wrocławiu, która prowadzi w tej sprawie śledztwo, zarejestrowała je jako "kradzież broni”. - Kradzież pistoletu może być prowokacją, mającą doprowadzić do utraty przez prokuratura Bednarczyka stanowiska i spowolnienia rozbicia lubelskich grup mafijnych - ocenia Paweł Wilkoszewski, asystent Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości.
Wilkoszewski podkreśla, że Bednarczyk nadzorował śledztwa przeciwko grupom, które zajmowały się handlem narkotykami, oszustwami i przemytem broni. - Minister Ziobro wciąż darzy prokuratora pełnym zaufaniem - tłumaczy. - Czeka na wyniki śledztwa.
Choć pistolet Bednarczykowi zaginął kilka tygodni temu, w prokuraturze prawie nikt o tym nie wiedział. - Tak czy inaczej to wstyd. Bez względu na to, czy okaże się, że można ukraść broń najważniejszemu prokuratorowi na Lubelszczyźnie, czy też, że zgubił ją sam - mówi nam jeden z prokuratorów.