Na wielką falę wniosków o 500 zł na dziecko szykują się władze miasta. Szacują, że niemal w jednym czasie mogą ich dostać kilkadziesiąt tysięcy. By uniknąć chaosu trzeba stworzyć sieć punktów przyjmujących dokumenty i naprędce zatrudnić ludzi, a czasu na to zostało niewiele.
Wszystko ma być gotowe przed 1 kwietnia, bo od tego dnia rodzice mają dostać możliwość ubiegania się o pieniądze. Ich wnioski trafią do samorządów, które proszą o więcej czasu, ale rząd podtrzymuje zapowiedzi i powtarza, że cała machina ma ruszyć od kwietnia.
W Lublinie z zalewem wniosków będzie musiał się zmierzyć Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Jego dyrekcja wprost przyznaje, że potrzebuje do tego dodatkowych pracowników. – Szacujemy, że będzie to 35 etatów – informuje Małgorzata Domagała, dyrektor MOPR. Potrzeba zarówno gońców, jak i ludzi od przyjmowania dokumentów i wydawania decyzji.
Nabór potrwałby miesiąc, a nowych ludzi trzeba by też przeszkolić. Tyle że naboru – jak podkreśla Ratusz – nie można ogłosić nie mając pewności, że na te etaty miasto dostanie pieniądze. Pewność mogą dać albo przepisy, których jeszcze nie ma, albo promesa od wojewody, na którą miasto bardzo liczy.
Z kolei MOPR liczy na to, że miasto choć trochę odciąży go w przyjmowaniu wniosków tworząc dodatkową sieć punktów składania dokumentów. Ratusz zapowiada, że wezmą to na siebie Biura Obsługi Mieszkańców, ale nie tylko.
– Postaramy się udostępnić wszystkie nasze obiekty użyteczności publicznej. Chcielibyśmy, aby również w szkołach i przedszkolach znalazły się punkty przyjmowania wniosków i punkty konsultacyjne – potwierdza Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. Dyrektorzy szkół musieliby wygospodarować jakiś gabinet z dostępem do komputera.
– Najłatwiej będzie nam przenieść komputery – przyznaje prezydent. Gorzej będzie z zapewnieniem obsady. Doraźnie miasto będzie się ratować 20 stażystami z pośredniaka. – Pracownicy, którzy będą podejmowali decyzje muszą być odciążeni od przyjmowania wniosków – tłumaczy Domagała.
Dlaczego potrzebna jest aż taka mobilizacja? Ratusz spodziewa się, że rodzice będą chcieli jak najszybciej dostać pieniądze i już 1 kwietnia zacznie się wielki wysyp wniosków. W Lublinie zameldowanych jest ponad 38 tys. rodzin, w których wychowuje się przeszło 56 tys. dzieci poniżej 18. roku życia. Oczywiście liczby te nie muszą być i raczej nie będą tożsame z liczbą składanych wniosków, ale i tak wskazują, że urzędnicy powinni się spodziewać lawiny dokumentów.
Obsługa tej lawiny też będzie kosztować. Miasto wyliczyło, że na samo tylko utrzymanie wspomnianych 35 nowych etatów wyda 1,8 miliona złotych rocznie, a to tylko część kosztów.
Pieniądze na obsługę programu Rodzina 500+ (podobnie jak na same świadczenia) wykładać ma rząd. To, że wyłoży za mało, to kolejna obawa samorządów. Wstępnie obiecano im, że na koszty obsługi programu dostaną kwotę równą 2 proc. wypłaconych rodzicom świadczeń.
W przypadku Lublina (opierając się o liczbę 56 tys. dzieci) byłaby to kwota 6,7 mln zł rocznie. Nieoficjalnie miejscy urzędnicy przyznają, że może to być o 2 mln zł za mało. Oficjalnie, że jeśli będą musieli dołożyć do tego miejskie pieniądze, upomną się u rządu o ich zwrot.
38 057
rodzin ma w Lublinie dzieci poniżej 18. roku życia
56 223
dzieci wychowuje się we wspomnianych rodzinach
337 330 000 zł
trzeba by rocznie na świadczenia na każde z nich