Nie można rozdawać gorącej zupy na ulicy, a są ludzie, którzy na to czekają. Epidemia zmusza aktywistów z Jedzenia Zamiast Bomb Lublin do porcjowania posiłków. Potrzebują litrowych słoików z zakrętkami
Organizacja Jedzenie Zamiast Bomb Lublin w sobotę rozpoczęła kolejny sezon swojej działalności. Aktywiści stowarzyszenia karmią i wspierają wszystkich potrzebujących. Akcja w naszym mieście ma już długą, bo 20-letnią, historię.
– Połowa światowej historii Jedzenia Zamiast Bomb to historia lubelskiej sekcji. Każdego roku, w sezonie jesienno-zimowym przez około 20 weekendów wydajemy gorące posiłki. Zazwyczaj są to pożywne zupy, pieczywo i kawa lub herbata – wyjaśnia Michał Wolny, aktywista Jedzenie Zamiast Bomb Lublin.
Początkowo akcja była prowadzona na niewielką skalę, jednak od 2006 roku aktywiści zaczęli pojawiać się w różnych publicznych miejscach. Najczęściej wydawali wspólnie przygotowane posiłki w okolicach Bramy Krakowskiej. Sytuacja uległa zmianie z nadejściem pandemii koronawirusa.
– Zgodnie z obecnymi restrykcjami sanitarnymi nie gotujemy jak dotąd zupy wspólnie, tylko każdy z nas robi ją u siebie w domu i przelewa w litrowe słoiki – tłumaczy Michał Wolny.
Zmieniła się także forma organizowanej akcji. Od 5 grudnia, w każdą sobotę o godzinie 14 zupy będą wystawiane w słoikach na półkach Jadłodzielni Lublin, na targowisku przy alei Tysiąclecia 2 (obok LSS „Bazar”). Takie rozwiązanie ma ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa Covid-19, zgodnie z obowiązującymi obostrzeniami.
– Nie możemy stłoczyć ludzi w jednym miejscu, dlatego wykorzystanie Jadłodzielni pozwala na bezpieczne realizowanie naszej akcji – dodaje Michał.
Wydarzenie cieszyło się ogromną popularnością już w pierwsza sobotę. – Jadłodzielnię odwiedziło 50 osób i wydaliśmy w sumie ponad 60 słoików zupy. Z półek zniknęło tak naprawdę wszystko co wyłożyliśmy, więc ta pilotażowa akcja jak najbardziej się udała – komentuje aktywista.
Pomimo dużej pomocy jaką niesie Jedzenie Zamiast Bomb Lublin potrzebującym, aktywiści wciąż przypominają, że wydarzenie nie jest akcją charytatywną.
– Naszym celem jest tak naprawdę akcja polityczna, antywojenna i antymilitarna, która ma zwrócić uwagę na to, że nadal niewystarczające środki są przekazywane przez państwo na wsparcie pomocy społecznej i osób potrzebujących. Tymczasem miliardy złotych są wydawane na wojsko oraz militaryzajcę. – wyjaśnia Michał.
Pomimo pracy wielu aktywistów i dużego zapału, Jedzenie Zamiast Bomb Lublin również potrzebuje pomocy. – Najbardziej potrzebujemy litrowych słoików z dobrymi zakrętkami. Można je przynosić do Jadłodzielni przez cały tydzień i po prostu postawić na regałach. Albo przynieść je w sobotę, kiedy tam jesteśmy – tłumaczy aktywista.
Każdy chętny może też włączyć się w akcję samodzielnego gotowania wegetariańskich zup. Trzeba przygotować np. kilka słoików na sobotnie przedpołudnie, a JZBL przyjedzie i je odbierze. Jest też apel o przekazywanie pieczywa. Nawet, gdyby piekarnie czy sklepy miały zwrotowe pieczywo z piątku, to też byśmy o to poprosili. – komentuje Michał.