Moralna rewolucja. Likwidacja postkomunizmu. Naprawa tam, gdzie jest źle, czyli także na Lubelszczyźnie – grzmiał wczoraj Jarosław Kaczyński, lider Prawa i Sprawiedliwości. PiS jako pierwsza partia zaczęło walkę o swoich wyborców.
– List jeszcze nie ustaliliśmy – mówi Jarosław Kaczyński. – Ale chcemy, żeby pojawili się na nich uczciwi, godni zaufania ludzie. O nazwiskach na razie oficjalnie nie rozmawiamy.
Wiadomo jednak, że sejmową listę PiS pociągnie Elżbieta Kruk, jedyna reprezentantka tego ugrupowania na Lubelszczyźnie. Wiadomo też, kto miałby ochotę kandydować. Wczoraj na „Wiośnie Polaków” brylowali prominentni działacze PiS: Andrzej Pruszkowski, prezydent Lublina, Helena Pietraszkiewicz i Piotr Dreher – lubelscy radni. Pojawił się także Mariusz Deckert, oczyszczony niedawno z zarzutu proponowania łapówki radnym LPR. Ale największą sensację wzbudziła na sali obecność Krzysztofa Cugowskiego. Wokalista siedział w pierwszym rzędzie, tuż obok prezydenta miasta, i został oficjalnie przywitany przez prowadzącego spotkanie posła Michała Kamińskiego. – Pan Pruszkowski być może zajmie jakieś stanowisko w strukturach rządowych – mówił Kaczyński. – Kandydować do Sejmu raczej nie będzie.
Politycy żartowali, żeby rozluźnić atmosferę. – Mam czerwony krawat, bo dzisiaj w Warszawie odbywa się stypa SLD (Krajowa Konwencja partii – red.) – mówił Kamiński. – Warto pamiętać, kto Polskę psuł.
Jarosław Kaczyński nie ukrywał, że nadchodzące wybory będą decydujące. – Są ważniejsze niż wszystkie poprzednie – wykrzyczał, tupiąc przy tym nogą. – Porównywalne z tymi sprzed szesnastu lat. Polsce potrzebna jest moralna rewolucja. Mogą nas atakować wszyscy, a my i tak zwyciężymy!
Ogólną radość PiS-owców mącił tylko fakt, że sala, w której odbywało się spotkanie, nie pękała w szwach, choć była prawie pełna. – Będziemy budować struktury regionalne – zapewniał Kaczyński. – Chcemy stawiać na powiaty. Wyjść do ludzi mieszkających na wsi. A to duża część mieszkańców Lubelszczyzny.
Prezes PiS tłumaczył, że część działaczy odeszła z partii po tym, jak kierownictwo zażądało od każdego z nich autolustracji. Członkowie PiS, którzy nie chcieli złożyć wniosku do Instytutu Pamięci Narodowej, musieli oddać legitymacje.