50-letni bezdomny zginął w pożarze kamienicy przy ul. Kunickiego w Lublinie. W trakcie akcji trzeba było ewakuować część mieszkańców.
– Wyszłam na balkon na papierosa ok. północy, zobaczyłam, że z okolic dachu na przeciwległej kamienicy wydobywa się szary dym, po chwili było widać intensywny czarny dym, od razu zadzwoniłam po strażaków – opowiada Barbara Wizor z ulicy Pochyłej 3.
– Pożar wybuchł ok. północy, wezwanie dostaliśmy o godzinie 0:02 – mówi Michał Badach, rzecznik lubelskiej Straży Pożarnej.
Ogień pojawił się na poddaszu kamienicy przy ul. Kunickiego 23. – Sąsiadka, która mieszka bezpośrednio pod strychem przybiegła do nas, bo słyszała jakieś kroki na strychu. Mąż wszedł na górę jednak ogień uniemożliwił wejście do środka – wyjaśnia Grażyna Stefaniak. – Gdyby ta pani z ul. Pochyłej, nie zauważyła dymu, to pewnie ogień rozprzestrzeniłby się po całej klatce, tutaj wszystko jest z drewna.
Jak mówią mieszkańcy strych był nieużywany, można do niego było wejść z klatki schodowej. – Pożar wybuchł, bo mężczyzna, który tam przebywał najprawdopodobniej zaprószył ogień – dodaje Badach.
W akcji wzięło udział 7 zastępów straży. Na miejscu byli też przedstawiciele nadzoru budowlanego, policjanci, pracownicy miejskiego wydziału zarządzania kryzysowego.
– W trakcie akcji trzeba było ewakuować 20 mieszkańców, zachodziła obawa, że nie będą mogli wrócić do domów – relacjonuje Badach. Na szczęście do tego nie doszło. – To był dla mnie szok, że coś takiego się mogło się tutaj zdarzyć – mówi pani Anna. – Na klatce schodowej było strasznie zadymione, ciężko było oddychać, jeszcze teraz boli mnie głowa.
Strażacy walczyli z ogniem przez 3 godziny. Mężczyzna, który był na strychu najprawdopodobniej zaczadział. To 50-letni bezdomny z Lublina. Pożar zniszczył 100 mkw poddasza, spaliło się od wewnątrz, dach budynku jest najprawdopodobniej do rozbiórki, jednak nie ma zagrożenia w konstrukcji budynku.
– Na pewno by do tego nie doszło, gdyby działał domofon, tak to wszyscy mogą swobodnie wejść na klatkę, w ubiegłym miesiącu był pożar w piwnicy– ocenia Robert Pętlewski. Straty wyceniono na 40 tys. zł.