Nawet po kilkadziesiąt osób stara się o jedno stanowisko pracy w lubelskich urzędach. Jeszcze dłuższe kolejki ustawiają się do największych firm w regionie. Tam, oprócz bezpieczeństwa socjalnego, kuszą wysokie zarobki.
Pracownika ds. dopłat do biletów w Departamencie Mienia, Infrastruktury i Inwestycji szuka od lutego Urząd Marszałkowski. Do drugiego etapu naboru przeszło aż 66 osób.
– Praca w administracji cieszy się dużym powodzeniem, bo jest stabilna, a osoba bez doświadczenia dostaje na początek 2220 zł brutto – mówi Artur Walasek, sekretarz województwa. Rekord prawdopodobnie padł trzy lata temu. O stanowisko ds. organizacyjnych w jednym z departamentów walczyło 113 kandydatów.
– Wielu pracowników w urzędzie myśli, że złapali Pana Boga za nogi. Mają zapewnione bezpieczeństwo, choć pensje stanęły. Ludzie, którzy zajmują się finansami lub inwestycjami są zarobieni po uszy. Są jednak departamenty, gdzie, delikatnie mówiąc, nie przepracowują się – mówi prosząca o anonimowość pracowniczka Urzędu Marszałkowskiego.
– Im bardziej wykwalifikowanego pracownika szukamy, np. architekta z uprawnieniami, tym mniej chętnych. Jeśli wymogi są bardzo ogólne, to mamy nawet po kilkadziesiąt zgłoszeń na miejsce – mówi Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prezydenta Lublina. Zazwyczaj w naborach próbuje sił 50–70 osób, ale w ostatnich latach były trzy konkursy, w których podanie złożyło 130 osób.
Praca w budżetówce, ale poza urzędami, też cieszy się wzięciem. W Lublinie w ub. roku 3,3 tys. osób chciało zostać policjantem. Udało się 250 z nich. Na jedno miejsce było 13 kandydatów.
Pewności zatrudnienia i lepszych zarobków niż w urzędach, ludzie szukają w największych firmach. W kopalni w Bogdance doliczyli się 8 tys. aplikacji. Tymczasem firma jest gotowa przyjąć w najbliższych dwóch latach 300 ludzi.
– Płacimy najwięcej w regionie, mamy stabilne fundamenty i wysokie pakiety socjalne – reklamuje Tomasz Ziemba, rzecznik Lubelskiego Węgla "Bogdanka” SA. Przeciętne wynagrodzenie w firmie to 6,5 tys. zł brutto. Tymczasem średnia pensja np. w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim to 1570 zł netto.
– Ludzie uważają, że z urzędu nie można "wylecieć”. To grozi tylko dyrektorom, jeśli nie są z odpowiedniego układu politycznego – tłumaczy Dariusz Jodłowski, prezes Związku Prywatnych Pracodawców Lubelszczyzny "Lewiatan”.
Również praca w takich kolosach, jak Puławy czy Bogdanka jest pewna. – Wystarczy spełniać procedury, nie spóźniać się, nie pić, nie pobić kierownika i już łapiemy się na średnie wynagrodzenie. Tymczasem w małych i średnich firmach pracownicy cały czas są oceniani za wyniki – ocenia Jodłowski.