Kwiatki, bombonierki i pióra to klasyka. Obdarowywanie pedagogów z okazji zakończenia roku szkolnego, wzbudza jednak coraz większe kontrowersje. Zwłaszcza, że pomysły rodziców na prezenty dla nauczycieli są niekiedy bardzo zaskakujące
W tym roku nie wydaliśmy wszystkich pieniędzy ze składek i prezent na koniec roku nie wymagał dodatkowych zbiórek. Siostra od religii i pani do angielskiego dostaną bombonierki i kwiatki, a wychowawczyni dodatkowo bon do drogerii – mówi przewodnicząca trójki klasowej w jednej z podstawówek na lubelskim Czechowie. – Nasze dzieci kończą teraz II klasę. Większy prezent chcemy kupić dopiero wtedy, gdy będziemy żegnać się z panią.
– Na zakończenie podstawówki wychowawczyni mojego starszego syna dostała talon do SPA w Nałęczowie. Daliśmy go w kopercie i wywiązała się nieprzyjemna scena. Pani kategorycznie odmówiła przyjęcia myśląc, że chcemy jej dać gotówkę – opowiada rodzic ucznia jednej podstawówek w centrum Lublina. – Powiedziałem o tym rodzicom z klasy mojego młodszego dziecka i żeby uniknąć takich sytuacji, dzieci przynoszą wyłącznie jeden ogromny bukiet kwiatów.
Największe zdenerwowanie wśród rodziców zaangażowanych w kupno prezentów budzi to, że nie wszyscy zgadzają się z ustaleniami większości.
– W tamtym roku ustaliliśmy, że prezentem będą perfumy i paleta do makijażu oraz duży bukiet od wszystkich dzieci. Wiele dzieci przyniosło jednak swoje wiązanki albo bombonierki. Te, które ich nie miały, były zrozpaczone. Niektóre się nawet popłakały – przyznaje pani Katarzyna, mama trzecioklasisty. – W tym roku prosiliśmy więc wszystkich rodziców o solidarność w sprawie prezentów. Kilkoro nie zgodziło się i zapowiedziało, że ich dzieci przyniosą to, co będą uważały za stosowne.
– Najgorsza jest nadgorliwość – uważa mama 5-klasisty. – Sprawę prezentu omawialiśmy po ostatnim szkolnym zebraniu, gdy nauczyciel już wyszedł. Jeden z tatusiów wymyślił wtedy, że wychowawca jest wielkim fanem piłki i z racji Mundialu powinniśmy mu kupić duży telewizor. Zaproponował, żeby każdy dał na to 100 zł.
Nie pomogły tłumaczenia, że wychowawcy niezręcznie będzie wnosić ciężkie pudło do pokoju nauczycielskiego. Rodzic zasugerował, że telewizor można zawieźć bezpośrednio mu do domu. Tak, żeby nikt prezentu nie zobaczył.
– Nie zgodziliśmy się i usłyszeliśmy, że jesteśmy skąpi – opowiada mama. – Ostatecznie stanęło na tym że wychowawca dostanie komplet piór wiecznych znanej firmy i kwiaty.
Zgodnie z prawem nauczyciele mogą przyjmować niezbyt kosztowne prezenty. Od tych, których wartość przewyższa 4902 zł musieliby odprowadzić podatek.
– Drogie prezenty są krępujące – uważa nauczycielka nauczania początkowego z Kalinowszczyzny. – Pamiętam, jak kilkanaście lat temu kolega po rozdaniu świadectw wniósł do pokoju nauczycielskiego pudło z odtwarzaczem DVD. Po jego minie było widać, że jest zły, bardzo się wstydzi i nie bardzo wie, co z tym prezentem zrobić. Ostatecznie oddał sprzęt do świetlicy i korzystali z niego wszyscy.