– Nie musimy się słuchać marionetkowych polityków, sprzedajnych naukowców i terrorystów medialnych, którzy nazywają siebie dziennikarzami – mówił podczas sobotniej manifestacji przeciwników pandemii i związanych z nią obostrzeń w Lublinie profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Ryszard Zajączkowski. Uczelnia nie zamierza wyciągać konsekwencji wobec wykładowcy.
W „Marszu o wolność”, który odbył się w sobotę, wzięło udział kilkaset osób. Przeszły z pl. Zamkowego na pl. Litewski zaprotestować przeciwko wprowadzanym z powodu pandemii Covid-19 obostrzeniom. Choć uczestników było więcej niż dopuszczone 150 osób i nie mieli na twarzach maseczek, ani urząd miasta, ani policja nie zdecydowały się rozwiązać zgromadzenia. Dopiero po jego zakończeniu mundurowi zaczęli legitymować osoby, które nie przestrzegały obowiązku zasłaniania ust i nosa.
Wcześniej, na pl. Zamkowym, był czas na przemówienia. Głos zabrał m.in. dr hab. Ryszard Zajączkowski, profesor KUL, choć – jak zaznaczył na wstępie – występował w imieniu własnym i nie reprezentował żadnej instytucji.
Wykładowca podkreślił, że zebranych łączą „zdroworozsądkowe zasady”. – Jedna z nich brzmi tak: kłamstwo pozostaje kłamstwem, nawet gdyby było powtórzone miliony razy i w niezliczonych odsłonach. Prawda pozostanie prawdą, nawet gdyby ją tłamszono, schowano na margines i ośmieszano. Do niej należy przyszłość. My dzisiaj słusznie pytamy, co się dzieje. Obserwujemy niespotykaną od lat propagandę, zamach na własność, na ludzkie życie. Dzisiaj nie jest to tylko walka z jakimś koronawirusem, zagrożeniem epidemicznym. Jest to walka z globalistycznym komunizmem, który chce rzucić na kolana narody, który chce z ludzi uczynić niewolników – mówił będący literaturoznawcą prof. Zajączkowski. I zacytował Cypriana Kamila Norwida. – Powiedział tak: „niewolnik to jest ten, któremu dać skrzydła do lotu, a on pójdzie nimi ulice zamiatać”. Nie wpisujmy się w ten paradygmat ludzi. Razem stanowimy wielką siłę. Jesteśmy suwerenem w tym kraju. Nie musimy się słuchać marionetkowych polityków, sprzedajnych naukowców i terrorystów medialnych, którzy nazywają siebie dziennikarzami.
Profesor uczelni przekonywał też, że z przekazów medialnych na temat koronawirusa przemawia jedynie ignorancja. – Mogą jedynie karać, ale nie mają żadnych rzeczowych argumentów. Po naszej stronie jest prawda i dobro. Wygramy! – podsumował Ryszard Zajączkowski.
Jego wypowiedź szybko obiegła internet. Nie zabrakło komentarzy krytykujących słowa wykładowcy KUL, który przez media został już nawet okrzyknięty „gwiazdą protestu antycovidowców”. Uczelnia nie zamierza jednak wyciągać konsekwencji wobec swojego pracownika. – Prof. Ryszard Zajączkowski, jak sam zaznaczył, wypowiadał się prywatnie, prezentując własne poglądy poza uniwersytetem – mówi Monika Stojowska, rzecznik prasowy uczelni. Zapewnia przy tym, że uniwersytet ma na względzie bezpieczeństwo i zdrowie pracowników i studentów. – Rektor wydał zarządzenie dotyczące zapobiegania, przeciwdziałania i zwalczania Covid-19. Obowiązuje ono wymienione grupy przebywające na terenie KUL. Uniwersytet przestrzega wszystkich zaleceń służb sanitarnych – zapewnia.
Ks. Wierzbicki na cenzurowanym
Warto wspomnieć, że pod koniec września uczelnia bez wahania zajęła się medialnymi wypowiedziami ks. dr hab. Alfreda Wierzbickiego, które uznano za „działania szkodzące misji KUL”. Nie wskazano konkretnych słów cenionego etyka, ale można się domyślać, że chodzi o sytuację, w której ks. Wierzbicki poręczył za Margot, aktywistkę LGBT aresztowaną latem w związku z napaścią na kierowcę ciężarówki pro-life. Wykładowca podkreślał, że nie zgadza się z poglądami Margot, ale jego poręczenie było reakcją na zbyt surowy, jego zdaniem, środek zapobiegawczy w postaci aresztu.