Psy pokonały rozpadające się ogrodzenie i pogryzły mieszkańca Jawidza. Ale prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie.
- Nie rozumiem dlaczego umorzono sprawę - dziwi się Marcin Grzywacz. - Przecież policja ustaliła czyje to psy.
Mieszkaniec Jawidza do tej pory odczuwa skutki pogryzienia. Na początku kwietnia nad ranem wracał do domu. Przechodził obok obejścia, w którym starsze małżeństwo trzymało kilka psów. Zwierzęta pojawiły się na zewnątrz.
Zaatakowały przechodnia. Najpierw rzuciły się do nóg. Potem przewróciły go na jezdnię i skoczyły do gardła. Na szczęście, mężczyzna nakrył się kurtką. Udało mu się podnieść i dojść do zakrętu. Ze zwierzętami walczył kilkanaście minut.
Na drodze zostawił buty i poszarpane w drobne kawałki pokrwawione spodnie. Cudem zdołał dojść do domu. Przewrócił się zaraz po przekroczeniu progu. Trafił do szpitala. Lekarze naliczyli u niego około 50 ran.
W Jawidzu byliśmy tuż po zajściu. Dom właściciela psów ogrodzony był pordzewiałą siatką, dziury pomiędzy ogrodzeniem i ziemią pozatykano kawałkami starych desek. Psy mogły się przez nie przedostać bez większych trudności.
Właściciel obejścia szedł w zaparte. Twierdził, że to nie jego psy pogryzły przechodnia. Policyjne dochodzenie wykazało, jednak, że zwierzęta należą do niego.
Poza tym, Marcin Grzywacz wielokrotnie przechodził obok feralnego domu i potrafił dokładnie rozpoznać psy, które go pogryzły. To jednak niewystarczyło do oskarżenia.
- Trudno winić właściciela za to, że jego psy zrobiły podkop i wydostały się na ulicę - uważa Mirosława Czuba, prokurator rejonowy w Lublinie.
- Dlatego sprawa została umorzona z powodu niestwierdzenia przestępstwa.
Prokuratura poradziła poszkodowanemu, żeby wystąpił przeciwko właścicielowi psów na drogę cywilną. Posiadacze psów ponoszą odpowiedzialność materialną za szkody, które wyrządziły ich zwierzęta na zasadzie ryzyka. I nie ma znaczenia to, czy do pogryzienia doszło przez ich zaniedbanie.
- Jak nie wyszło w prokuraturze, to pójdę do sądu o odszkodowanie - zapowiada Grzywacz. - Już dałem dokumenty adwokatowi. Leżałem w szpitalu, potem jeździłem na zabiegi. Leki bardzo dużo mnie kosztowały.