Przypomnijmy. Jesienią 2003 r. prezydent zorganizował bankiet z okazji miejskich dożynek. O to, kto ufundował trunki wielokrotnie dopytywał Pruszkowskiego miejski radny, Sławomir Janicki. Ale odpowiedzi nie dostał. Prezydent odpisał Janickiemu, że sponsor zastrzegł sobie anonimowość.
Po tym, jak ujawniliśmy tę sprawę, zajęła się nią prokuratura. Śledczy z urzędu postanowili sprawdzić, czy Andrzej Pruszkowski powinien odpowiadać za złamanie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Radny Janicki został przesłuchany w charakterze pokrzywdzonego. W zeznaniach wspominał też o innych przypadkach, gdy prezydent nie przekazywał radnym informacji.
Ale prokuratorzy, mimo zażaleń Janickiego, konsekwentnie odmawiali wszczęcia śledztwa. I tak sprawa trafiła do sądu. Ten utrzymał w mocy postanowienie prokuratury. – To zielone światło dla ukrywania przez władzę źródeł finansowania różnych przedsięwzięć – mówi rozgoryczony Sławomir Janicki.
To nie jedyny przypadek, gdy Pruszkowski ukrywa informacje przed mieszkańcami. Do dziś prezydent nie ujawnił, ile zapłacili mieszkańcy Lublina za wystawne przyjęcie zorganizowane przez Pruszkowskiego w styczniu tego roku. O takie rozliczenie Dziennik prosił tuż po imprezie. Odpowiedzi nie ma do dziś. Tej sprawy prokuratura nie badała. (drs)