75 szeregowców ucierpiało w wyniku działań kpt. Konrada Ż., ich dowódcy w jednostce wojskowej na Majdanku. Dziś ruszył jego proces.
Kapitan dowodził kompanią w jednostce wojskowej na Majdanku. Z ustaleń Prokuratury Garnizonowej w Lublinie wynika, że za nieposłuszeństwo oficer wymierzał kary spoza regulaminu. Kiedy latem ub. roku przyłapał dwóch żołnierzy na paleniu tytoniu w toalecie, kazał im wypalić na raz wszystkie papierosy, jakie im pozostały w paczkach. Z kolei szeregowemu, który przyniósł kapitanowi prowiant na wyjazd na ćwiczenia, kazał zjeść cały bochenek chleba. Bo "pieczywo było czerstwe”. Kapitan karał też swoich podwładnych ćwiczeniami fizycznymi, np. przysiadami i pompkami. Łącznie w sprawie pokrzywdzonych jest 75 szeregowców.
Dziś przed sądem mieli zeznawać pierwsi z nich. Rozprawę trzeba było jednak odroczyć do 20 września, bo część pokrzywdzonych nie odebrała informacji o jej terminie. - Nie wszyscy zostali więc poinformowani o swoich prawach. Bo pokrzywdzeni mogą wystąpić także w charakterze oskarżycieli posiłkowych - tłumaczył kpt. Tomasz Florek, sędzia prowadzący rozprawę. W związku z tym w najbliższych dniach w dzienniku "Rzeczpospolita” pojawi się specjalne ogłoszenie.
Oskażony zadeklarował przed sądem, że niezwłocznie zwolni się z wojska. - Gdybym mógł, to nawet dziś - podkreślał Konrad Ż. - Ale muszę czekać na decyzję o skierowaniu na komisję lekarską. Bo ciągle poddaję się leczeniu.